Dlaczego się nie odezwałeś?
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
"Przyjaciel to człowiek, do którego dzwonię po wielu miesiącach, a nie pyta: dlaczego się nie odzywałeś, tylko mówi: cieszę się, że właśnie dziś słyszę Twój głos."
(R. Ligocka "Czułość i obojętność")
Zazwyczaj wiadomości od przyjaciół sprawiają nam przyjemność. Cieszymy się z kontaktu, ze spotkań. Aczkolwiek nie jest to regułą. Nie zawsze wiadomość od przyjaciela, czy też kogoś, kto zwyczajnie jest nam bliski wywoła uśmiech na twarzy. Tak było tym razem.
Gdy poznałem Biga jakieś dziesięć lat temu, (jak poznałem Biga) mój chłopak przy najbliższej okazji przedstawił mi swojego przyjaciela. Koleś miał na imię Marcin. Siedem lat starszy ode mnie, mojego wzrostu, miły, sympatyczny, dużo się uśmiechał.
Marcin stał się, że tak się wyrażę, nierozłącznym elementem naszego życia. Wspólne wieczory, obiady, imprezy czy wyjazdy na wakacje. Marcin dla Biga był jak brat, tak zawsze o sobie mówili.
Po mniej więcej sześciu latach przyjaźni mój chłopak otrzymał wiadomość e-mail. Treść była krótka, a szczegółowa. Marcin nie mógł przyjaźnić się dłużej z Bigem ponieważ jego obecny chłopak mu zabronił.
Nie wiem czy warto to komentować, zdarza się i tak. Natomiast historia ta jest lekko przewrotna.
Biga często wspominał swojego przyjaciela i tak naprawdę cały czas był mu bliski, pomimo długiej rozłąki.
Jakiś czas temu nasi wspólni znajomi donieśli nam, że Marcin znowu jest singlem. Jego młodszy chłopak zostawił go dla innego. To była okazja by ponownie nawiązać z nim kontakt.
Od momentu wysłania pierwszej wiadomości , do przyjazdu Marcina do nas dzieliły trzy tygodnie.
Dziwnie mi było witać w progu z rozwartymi ramionami kogoś, kto tak bardzo zranił i rozczarował mojego faceta. Aczkolwiek wiem jak bardzo ważne było dla Biga, by on ponownie był w jego życiu. Od ostatniego naszego spotkania dzieliło nas ponad pięć lat. Czyli troszkę więcej jak jesteśmy tu w Niemczech.
Nie byłbym sobą, gdybym pewnego wieczoru nie powiedział Marcinowi jak bardzo nas zawiódł.
Nie umiałem inaczej, może to błąd, aczkolwiek chciałem zacząć z czystej kartki i musiałem to zrobić.
Marcin od tego spotkania ponownie zawitał do naszego życia. Już nie tak często jak kiedyś. Jednak mieszkamy poza polską, ale jest miło widziany w naszym domu. Mam tylko nadzieję, że nowi ludzi którzy pojawią się w jego życiu, nie zamażą na nowo wydeptanych ścieżek.
Bywa też tak, że inni odchodzą w zapomnienie, poprzez codzienność czy... w sumie sam nie wiem... poprzez to, że człowiek nie kamień i się sam zmienia? Coś co kiedyś go bawiło, już nie śmieszy?
Często wspominałem o Januszu, którego poznałem na jednej z imprez kolegi z kursu językowego. W czerwcu minie rok jak się nie widzieliśmy.
Janusz, nie był moim przyjacielem, raczej towarzyszem na imprezy. Tak czy inaczej chłopak postanowił się odseparować. Czy ubolewam? nie aż za bardzo. Jak wspomniałem z czasem przestaliśmy się rozumieć, jakby ta chemia między nami się ulotniła.
Niektórzy pomimo tego, że chcieliby być obok, to nie umieją. Nie umieją być tymi, którymi tylko pozostaje im być. Marvin (jak poznałem Marvina) postanowił kolejny raz odciąć się ode mnie. Już na początku tego roku próbował się odseparować. Rozumiem go i bardzo mu współczuję, gdyż chłopak nie potrafi się odnaleźć w tym świcie, do którego musiał wrócić po naszym rozstaniu. Jak napisał to Kobus (link) "Dojrzałość zobowiązuje do akceptacji faktu, że niektórzy ludzie mogą być tylko w Twoim sercu- a nie w życiu"
Postanowiliśmy utrzymać nasz kontakt, na zasadzie "naciąganej" przyjaźni. Wiadomo, że o szczerej przyjaźni nie ma mowy, gdy jeden jest po uszy zakochany w tym drugim. Jednakże po tym wszystkim co razem przeszliśmy nie chciałem puścić go w zapomnienie. W odgrywanie roli nieznajomych. To byłoby bez sensu. Już to przerabialiśmy, za jego prośbą. Nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Chodzimy do tej samej siłowni, widywaliśmy się zbyt często by móc to kontynuować.
Tak czy inaczej, w ostatni weekend, budzę się rano, zaglądam do telefonu, a tam czekała na mnie wiadomość od Marvina. Wyznania miłości i zazdrości o moich znajomych. Napisał, że nie daje rady być moim przyjaciela, za bardzo mnie kocha. Łatwiej mu będzie udawać, że się nie znamy. Mamy mijać się na ulicy jak dwóch sobie obcych.
Zgodziłem się, jeśli to ma mu pomóc...ok! Chcę jego szczęścia. Tak też mu napisałem.
Kilka minut później wysłałem kolejną wiadomość. To się nie uda! To głupie! To były moje słowa. Nie odpisał nic, zablokował mój numer.
Jak wspomniałem to kolejne jego podejście. Blokował, następnie pisał, że chciałby się spotkać.
Minęły dwa dni, a minęliśmy się na siłowni. Ja w towarzystwie Simona on swojej przyjaciółki.
Zrobiłem tak jak prosił, był dla mnie powietrzem. Tego samego dnia wieczorem dostałem wiadomość, z podziękowaniem, że zrobiłem to o co mnie prosił. Moja myśl była jedna! Za każdym razem będzie mi dziękował?
Miał się nie odzywać a mimo to pisze nawet pod takim pretekstem.
Nie odezwałem się... nie odezwę się ...
"Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy straconą szansę, upływ chwili, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy(...)
Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy, który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy; tak, straty to nie nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy."
(E. Bishop "Ta jedna sztuka"/przeł. S. Barańczak)
Jak zawsze jak sie czyta to jest jak bys to samo przezywal to vo ja juz tez przezylem . Czekam z niecerpliwosciom na Ksiozke . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHey :)
UsuńDzięki za wpis :)
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego zyczę :)
To ja dziekuje ze mogem to z tobom przezyc 👼😘👍wspanialych dni zycze
Usuń