Translate

Poznajmy się :)

środa, 26 grudnia 2018

Stąpać twardo po niebie

Rozdział 9

Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania


"Im bardziej ktoś cię zapewnia, że wszystko jest w porządku,
tym większą możesz mieć pewność, że jest inaczej"
(R.P. Evans- Dotknąć nieba)


      Święta, Święta i prawie po Świętach. Wczoraj około południa, gdy byłem już sam w domu, Big musiał pracować, zadzwoniłem do Mamy by opowiedziała mi jak spędzili Wigilię.
Owszem  w wieczór Wigilijny, gdy ja z Bigem spędzaliśmy czas u jego siostry, dostawałem co chwilę, zdjęcia i filmiki od mamy czy mojej siostry.
W moim domu rodzinnym byli wszyscy poza mną. Rodzeństwo ze swoją rodziną. Żony, mężowie, dzieci i Mama. Pełna chata. Na początku tego roku obiecałem sobie, że na Święta pojadę do Polski.

     Odkąd jestem tu w Niemczech, Boże Narodzenie spędzamy u siostry Biga. To już piąte Święta.
Jest miło. Jemy kolację, wymieniamy się prezentami, dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Tradycyjnie. Aczkolwiek tęsknie za moją rodziną.
Kolejny raz obiecuję sobie, że zrobię to w przyszłym roku.
Teraz się nie udało, bo;
- Zacząłem nową dodatkową pracę.
- Nie byłem (nie jestem)w najlepszej formie psychicznej by o tym pomyśleć.
- Czas leci tak szybko, że gubiłem dni.
     Wszystko na raz.
A tak naprawdę to żaden powyższy powód nie jest konkretną wymówką. Muszę ponownie stanąć na nogi, aczkolwiek dwie prace potrafią człowieka z nich zwalić.

     Dziś ponownie jestem sam. Big do późna w pracy a ja relaksuję się wolnym dniem.
Po zjedzeniu śniadania oraz krótkiej rozmowie telefonicznej z moją przyjaciółką Olą, wybrałem się na spacer do parku. Sześć stopni na plusie. Całkiem przyjemnie. Ubrałem się ciepło i zabrałem ze sobą książkę.
     Kilka dni przed Świętami skończyłem czytać ''Eine Träne hat mich gerettet' -Angele Lieb, a wczoraj wieczorem zacząłem "Dotknąć nieba" - Rochard Paul Evans.
Książką napisana prostymi słowami, mimo iż nie jest to Wiesław Myśliwski czy chociażby Mitch Albom, czyta się przyjemnie.
     Historia głównego bohatera jest do przewidzenia, mało zaskakująca jednakże wzruszająca.  Spacerując po parku z książką w ręku uroniłem kilka łez.
Znacie powiedzenie "Dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia"?  Owe zdanie znalazło się w książce. Zaznaczyłem stronę żółtą karteczką jak mam to w zwyczaju. Książką jest pełna ciekawych przemyśleń bohatera.
     Historia Alana pokazuje nam jak życie potrafi zmienić bieg w ciągu kilku chwil o 180 stopni. Nie jesteśmy pewni czy to co mamy; zdrowie, rodzinę, przyjaciół  czy majątek jest nam dane na zawsze. Nie możemy być pewni czy dane nam jest "jutro".  A często żyjemy tak, jak byśmy to my byli  wyznacznikami ilości naszych dni, a przecież to, czego możemy być pewni to obecna chwila.
     Jestem dopiero przy dziewięćdziesiątej siódmej stronie i ciężko oderwać mi się od lektury. Wprawdzie jestem człowiekiem wesołym i pozytywnie nastawionym do życia, lubię dramaturgię. Lubię gdy filmy czy książki zmuszają mnie do refleksji. 
Do głębokich rozważań, a w końcowym efekcie do działania. 
Kiedy podczas przygody z fikcyjnymi bohaterami ich losy mnie poruszają.
     Jak wspomniałem, nie wiemy czy dane nam jest jutro, co też nie ma oznaczać, że powinniśmy zamknąć się w domu i użalać się nad sowim losem. Nie!, wręcz przeciwnie. Stawiajmy sobie życiowe cele, planujemy przyszłość. Realizujmy marzenia. Kochamy tu i teraz!
Tak więc nie czekajmy z wcieleniem planów w życie dopiero od Nowego Roku, dziś jest ten najlepszy czas !

     Jeśli chodzi o mnie, to muszę uświadomić sobie, że na razie jest jak jest i do póki pewnych spraw nie zmienię, muszę nauczyć się rozwijać w tych kierunkach w jakich mam możliwość w warunkach w jakich przyszło żyć. 





poniedziałek, 17 grudnia 2018

Pewnego dnia

Czy jej chcesz

gejowski blog, gejowskie opowiadania, cytaty, lgbt, Povestiri homosexuale, tranvestite show, гей-блоги,
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania





     Był sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach, stworzony do swobodnego szybowania w przestworzach, ku radości tych, którzy obserwowali go w locie.
Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu, gdy patrzyła, jak z gracją szybuje po błękitnym niebie. Ptak poprosił ją, by mu towarzyszyła, i polecieli razem w pełnej harmonii. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka.
     Lecz pewnego dnia pomyślała: "A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?". I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość, zazdrość o to, że ptak umie latać.
Poczuła się samotna.
"Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci".
     Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem.
Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności, pokazywała go przyjaciółkom, które wzdychały: "Naprawdę cudowny! Jaka jesteś szczęśliwa!". Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stał się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją interesować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły - a kobieta zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy przynosiła mu jedzenie.
     Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy. Wpadła w rozpacz i odtąd ani na chwilę nie przestawała o nim myśleć. Ale nie pamiętała o klatce, pamiętała tylko dzień, kiedy ujrzała go po raz pierwszy, jak szybował wysoko w obłokach, swobodny i szczęśliwy.
Gdyby mogła przyjrzeć się sobie samej, zrozumiałaby, że tym, co tak naprawdę wzruszało ją w ukochanym, była jego wolność, ciekawość świata, energia jego silnych skrzydeł.

Fr. książki: Paulo Coelho "11 minut"


     Pewna kobieta opowiadała mi, że kiedy była dzieckiem jej kuzyn- jezuita- głosił rekolekcje w kościele Jezuitów w Milwaukee. Każdą konferencję rozpoczynał słowami: "Spełnieniem miłości jest poświęcenie, jej miarą brak egoizmu".
     Wspaniałe stwierdzenie. Zapytałem ją:
- Czy chciałabyś, abym cię kochał kosztem mego szczęścia ?
- Tak- odparła.
     Jakie to urzekające. Czyż to nie cudowne? Kochałaby mnie kosztem swojego szczęścia, a ja kochałbym ją kosztem mego szczęścia. I tak mielibyśmy w konsekwencji dwie nieszczęśliwe istoty. Ale to nie ważne, niech żyje miłość.

Fr. książki: Anthony de Mello "Przebudzenie"


     Zdradzam męża, ale przecież nie dlatego, że mszczę się za coś na nim. Tylko przejść przez życie i nie zdradzić męża, zwłaszcza przez takie życie jak moje, to jakby nie chcieć doznać, czy twoje ciało jest jeszcze zdolne do rozkoszy. Czy to ciało pozostaje wciąż żywym ludzkim ciałem, czy to w nim szamocze się w bezradności moja miłość do ciebie, czy poza nim. Tylko gdzie ? Gdybym wierzyła w Boga, uznałabym, że to Bóg cię tak przeze mnie kocha. Zresztą może i wierzę w niego, bo czasem jestem mu wdzięczna, a czasem go przeklinam, że pozwolił, abym została sama na tym świecie. Pomyślisz, że stała się cyniczna, zepsuta do szpiki kości.
Myśl, co chcesz. Nie. Jestem tylko szczera, okrutnie szczera, szczera całą swoją rozpaczą,  a tak mogę być szczera jedynie z tobą, bo jedynie przed tobą nie jestem zdolna nic ukryć. Przyjmij tę moją szczerość jako wierność wobec ciebie, beznadziejną wierność. A'propos wierności, nie sądzisz, że to tylko konwencja, w której zostaliśmy wychowani, niemająca wiele wspólnego z prawdziwą wiernością ?
Prawdziwa wierność zastrzeżona jest w całości i niepodzielnie dla miłości. Miłość ją ustanawia jako znak niezależny żadnym innym obowiązkom wierności.

Fr. książki Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"





niedziela, 9 grudnia 2018

Magia trwa

Iluzja

gejowskie opowiadania
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania

Wiedziałeś kiedy wejść
dokładnie w tym momencie
gdy ksiądz zapytał czy
ktokolwiek wie cokolwiek...

mów jeśli wiesz coś
mów jeśli mam
wybiec z kościoła
nim powiem swe "tak"
twa magia wciąż działa
lecz wiedz o tym że
tym razem odchodzę
na zawsze bo chcę* 


- Cześć Simon, masz czas ?- Po kilku sygnałach mój przyjaciel odebrał telefon.
- Hej, oczywiście, że mam. Co tam ?
- Nie wiem jak zacząć -motałem się w słowach  Chodzi o mnie o Ciebie i Marvina.
- Wiedziałem, że kiedyś będziemy musieli ten temat poruszyć.
- Wiem, że podczas naszej ostatniej rozmowy w kawiarni (link- To nie miłość cz 1 ) Ustaliliśmy, że dla dobra naszej przyjaźni nie będziemy poruszać kwestii Marvina.
- Tak, zgadza się.
No tak, ale nie sądziłem, że zamiast milczeć będziemy się okłamywać. W przyjaźni nie może być miejsca na kłamstwa. Nie chcę tak.
-  Okłamywać ?
- Tak Simon. Jeśli jesteś z Marvinem i nie możesz rozmawiać, to powiedz. Nie udawaj, że wszystko jest OK i nagle mówisz "ok. to miłego dnia" i kończysz rozmowę. Wystarczy powiedzieć, "hej nie jestem sam, oddzwonię później". Ostatnie tygodnie myślałem, że jest coś nie tak z Tobą! Martwiłem się, że masz jakieś problemy. Byłeś inny.
- Jak ty mnie dobrze znasz -odpowiedział mój przyjaciel.
- Tak, dlatego nie chcę abyśmy się okłamywali.-wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem- Chcę Ci powiedzieć, że miałem prawo zareagować negatywnie na wieść o waszym związku i miałem prawo czuć się nieswojo. Nie lubię rozmawiać o moich uczuciach, tym bardziej tych do Marvina. Chcę powiedzieć, że nie czuję nic do niego. Nie czuję już nic więcej.- w słuchawce usłyszałem westchnięcie.- Po rozstaniu z nim, zamknąłem moje uczucie głęboko w sobie i już do nich nie zaglądałem. Nie wiedziałem co tam jest. Przez to, że on ponownie pojawił się na mojej drodze jako Twój chłopak, musiałem wszystko wyrzucić z siebie. Nie było łatwo. Stąd taka moja reakcja. Aczkolwiek przemyślałem wszystko i okazuje się, że nic do niego nie czuję. To tylko wspomnienia. Nic więcej.
- Oskar- głos mojego przyjaciela się zmienił- nawet nie wiesz jak cieszą mnie te słowa. Jesteś moich przyjacielem i nie chcę Cię stracić. Od razu mi lżej.


     To był krok, który musiałem zrobić. Krok nie tyle co w kierunku Simona ale krok dla samego siebie.
Po burzliwym romansie z Marvinem, tak naprawdę nie wiedziałem co do niego czuję. Wszystko zagrzebałem w sobie by móc sprawnie żyć w tym świecie na który się zdecydowałem.
Rok później Marvin pojawia się ponownie w roli chłopaka mojego przyjaciela. Chce być chłopakiem mojego przyjaciela a w dniu moich urodzin napisał mi, że jestem, byłem i będę miłością jego życia.
    Chłopak mimo swoich uczuć do mnie, ma przecież prawo rozpocząć nowe życie i próbować ułożyć je z kimś innym. Nie musi z nadzieją czekać w nieskończoności na mnie.
Zadaję sobie tylko pytanie, dlaczego znowu tak blisko ?.

     Będąc na siłowni, po wyczerpującym treningu udałem się do szatni. Los chciał, że trafiłem na Simona i Marvina. Marvin był już przebrany w strój sportowy a Simon był w tracie przebierania się.
Byłem zaskoczony i oni również. Nie spodziewałem się ich tu. Szczególnie w tym czasie kiedy ja tu byłem.
Obydwoje zaczerwienili się, po Simonie było widać niezręczność sytuacji. No cóż, pomyślałem sobie, trzeba odegrać rolę. Przytuliłem Simona, tak jak zawsze to mieliśmy w zwyczaju i podchodząc do Marvina (dzieliła nas ławka) on podał mi rękę. Zignorowałem ten gest i przytuliłem go również. Tak jak zawsze zresztą.

     Zdjąłem t-shirt przygotowując się do pójścia pod prysznic. Zagaiłem rozmowę do Simona by przerwać krępującą ciszę. Rozmawialiśmy w niczym specjalnym. Wypytywałem o naszego wspólnego znajomego, o pracę itd. W pewnej chwili zorientowałem się, że całkowicie zignorowałem Marvina.  Chłopak się nie odzywał, siedział cicho, więc na chwilę zapomniałem o jego obecności.
Wykorzystując chwilę milczenia, spojrzałem w kierunku mojego ex. Nasze spojrzenia trafiły na siebie, gdyż on musiał mi się od dłuższego czasu przyglądać. Zarumienił się, uśmiechnął, więc uśmiechnąłem się i ja. Zdałem sobie sprawę, że  ta chwila może trwać zbyt długo i jak bardzo może być krępująca. Nie chciałem w takiej sytuacji stawiać Simona. Chociaż wiążąc się z Marvinem, ostrzegałem go o konsekwencjach. Odwróciłem wzrok stronę przyjaciela i przez ułamek sekundy zauważyłem, że przyglądał się Marvinowi, potem spojrzał na mnie z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Simon zauważył nasze spojrzenia. Nie dziwie się, że one mu nie odpowiadały.

    Postanowiłem do tego podejść z dystansem. Simon wiedział, że między mną a Marvinem jest chemia. Chemia,  która trwa, która pomimo rozstania przetrwała. Określiłem naszą relację jako chorą. Wiedział, wiec pisząc się na związek z moim ex, musi się z tym zmierzyć. Zmierzyć się z miłością Marvina do mnie. Z tym, że są ze sobą Marvin wciąż kocha mnie.  Ja jestem poza tym wszystkim.



Poranna rosa już
obmywa weselników
i znów cię widzę tu
po chwili w sadzie znikasz

nigdy przenigdy
za tobą w ślad

nigdy nie wyjdę nad rzekę bo tam
płynęły twe słowa
wciągały mnie w nurt
jak woda głęboka(...)*



(Justyna Steczkowska -Tańcz na mym weselu)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...