Translate

Poznajmy się :)

niedziela, 30 lipca 2017

Historie o gejach

Miłość powszednieje

oskar, gej w mieście
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania



      Choć dzień zaczął się nieszczególnie, po prostu zwyczajnie, to nadzwyczajnie dobrze się czuję.
Piękny mam kawałek dnia. Tego mi brakowało.
Samotność, natura, słońce i książka.

      Piękna aura zieleni, lasu, śpiewu ptaków... i stworzona przez Przemysława Piotra Kłosowicza historia o trzech mieszkańcach Krakowa.  Historia, w którą mogłem się zanurzyć.
Pomyślałem sobie, że przy takim zanurzaniu trzeba uważać. Czasem można utonąć w czyjejś historii, a może trzeba by było zacząć tworzyć własną ?

     Wybrałem się do parku. Innego niż zawsze, i na innej ławce, niż zawsze, spędzałem czas.
Potrzebowałem ciszy i spokoju. W moim ulubionym parku bym tego nie zaznał. Zbyt dużo ludzi i zbyt dużo znajomych.
Planowałem zrobić sobie przerwę od książek, które ostatnio czytałem jedną za drugą. Wiesław Myśliwski, WM. Paul Young i w końcu Robert Setthaler, którego "Całe życie" pochłonąłem na lotnisku w Gdańsku, czekając na samolot powrotny do domu.
      Z kilku książek, które stoją na półce jeszcze nieprzeczytane np. "Central Park","Ślepnąc od świateł", czy "Cień wiatru" skusiłem się na "Zdobywcy oddechu" P.P. Kłosowicza.

      Opowieść o trzech "młodych" chłopakach, różnych pod każdym względem, a jednak mających ze sobą coś wspólnego...
    Jak wspomniałem, miałem nic nie czytać, by zająć się chociażby swoją "książką", w której utknąłem  w scenie szczęśliwego związku Oskara (głównego bohatera) oraz Marka (jego jedynej miłości).
    Chłopaki się poznali, spędzili wspaniały wieczór w dyskotece, upojną noc w domu Marka i co dalej ?
Nie mam pomysłu na ich związek. Tak jakby miłość była banalna, powszednia.
A może tak jest, może miłość jest powszednia ?

"Nie potrafisz tęsknić do miłości, bo ona za szybko powszedniej, a przecież ciekawsze jest to, co nieodkryte. Byłem nowością, ciekawostką, ale nikt nie jest na tyle skomplikowany, by zatrzymać cię na dłużej".*


Co ja o tym wiem? A może własnie wiem!

     Z Bigem osiem lat, dzień po dniu. Z Marvinem już prawie dwa miesiące razem. Razem, a jakby osobno. Bo Marvin jest jakby tym drugim. Ja natomiast jestem już tym pierwszym, dla którego zostawi swoją przeszłość, chłopaka i będzie budował przyszłość. Tak mówi... że tak może zrobić. Tymczasem czeka, aż ja się ustosunkuję.
 A ja już naprawdę nie wiem, czy poza stosunkiem chce się do niego ustosunkowywać. A jakoś też zostawić go nie umiem...
     Mam sobie wszystko poukładać, ale bez pośpiechu. Staramy się o tym nie mówić, by nie psuć atmosfery spotkań. Oboje kogoś mamy i taki jest fakt.
Spotykamy się regularnie, całujemy się regularnie. Wszystko robimy regularnie.
Mimo to, często myślę sobie, że powinienem go zostawić, że powiem mu to na kolejnym spotkaniu.
Na kolejnym spotkaniu i tak tego mu nie mówię. Nie umiem. Jest uroczy, a ja za bardzo w niego wpatrzony.

      W chwilach wolnych jak ta, uciekam od zgiełku ludzkich twarzy w samotność. By nabrać dystansu, a w gruncie rzeczy po to, by uświadomić sobie, że choć lubię tę swoja samotność to tego zgiełku ludzi jednak mi brakuje.

     W ostatnią sobotę spotkałem się z Robertem. U niego kilka drinków, a potem kilka kolejnych w naszym  gejowskim klubie. Robert jakiś dziwny mi się wydawał. W pewnym momencie siedziałem przy tym stole w pokoju, on coś mówił, miałem wrażenie, jakby sam nie wiedział co. Tak jakby zaczynał jedno zdanie, a koniec dodawał z innego. Bawił się telefonem, bo przecież na PLANETAROMEO są fajni koledzy. Porozbierani, najczęściej od pasa w dół, jakby wstydzili się twarz pokazać.
     Co za paradoks dzisiejszych czasów, pomyślałem sobie. Nie wstyd pokazać fiuta, ale twarz już tak. Łatwiej umówić się z kimś na seks w parku, szybką laskę w kiblu galerii handlowej, niż na przysłowiową kawę.
      Patrzyłem na niego, słuchałem go. Gdy ja coś mówiłem, widziałem, że starał się poprawnie odpowiadać. Prawie jak na klasówce w szkole. Ciekawe czy też pod stołem miał przygotowaną ściągę z gotowymi odpowiedziami. Nie zaglądałem. On natomiast zaglądał na zmianę do telefonu i szklanki z drinkiem.

     Dotarliśmy do klubu. Wiele się zmieniło. Zabrali miejsce do tańczenia na rzecz kilku stolików i krzeseł. Mały obskurny gejowski klub stał się jeszcze mniejszym obskurnym gejowskim klubem.
Ale cóż, pozostajemy tam. Nie mamy wyjścia. Miasto z grubo ponad 500 000 liczbą ludności i jeden gejowski klub. Tak jak Robert przestał wydawać się już dziwny, tak ten klub zaczął.
Przyszedł też Marvin, jak zresztą zapowiedział. On nie wydawał mi się dziwny. On wydawał mi się śliczny.

"Podobno musiał sobie wiele rzeczy poukładać. Nie obchodziło mnie, czy w życiu, czy na półkach, wierzyłem, że gdy już poustawia tak, jak chce, wróci do mnie".*

     Ja również zastanawiałem się nad tym, czy nie powinienem (tak już na serio) sobie w moim sercu poukładać. Aczkolwiek, z drugiej strony, jeśli serce ma dwie komory, to może moje uczucia są całkiem normalne?
A może warto dojrzeć do tego, by nie robić bałaganu...




*(Zdobywcy oddechu P.P. Kłosowicz)

źródło/Facebook P.P Kłosowicz



wtorek, 18 lipca 2017

Ale kto ?

Tak bardzo bym chciał...

Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania



O właśnie! Tak bardzo bym chciał, po prostu móc.
Tak zwyczajnie móc pozwolić sobie,
tak zwyczajnie pójść w dół.

Tak zwyczajnie roztopić się jak marcowy śnieg.
Tak bardzo bym chciał zwyczajnie móc.
Tak zwyczajnie móc, to czy tamto.
Tak zapaść się, może w muł ?

Tak zwyczajnie móc czuć, że jesteś tu.
Tak zwyczajnie, tak normalnie i po ludzku
rozpadać się.
Ale wiedząc, wiedząc, że jesteś tu.

Tak zwyczajnie móc rozpłakać się.
Tak zwyczajnie, bo mam czasem po co.
Tak bardzo bym chciał, o własnie,
tak bardzo bym chciał, abyś mnie pozbierał.

Tak bardzo bym chciał, a nie mogę.
Nie mogę, nie umiem.
No kurwa nie mogę.
A tak bardzo bym chciał.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...