Nic z nas już nie będzie
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania. |
To koniec!
Żegnam się z unoszącym się wszędzie zapachem czekolady,brzoskwiń oraz z wyboistymi ulicami Lansquenet.
Odłożyłem książkę na biały regał w salonie, obok innych z podzielonymi stronami przez wystające żółte karteczki , poprzez które to zaznaczyłem fragment do których warto wrócić.
Na owym regale na dolnej półce znajduję się mój drewniany kuferek w kolorze ciemnego brązu z metalowym uchwytem zrobiony chyba z dziesięć lat temu przez mojego tatę.
Trzymam w nim moje zeszyty z zapiskami z mojego życia.
Rok 2009 -rok pełen zmian dla mnie. Zabawnie jest wziąć taki zeszyt do ręki i dzień po dniu odtworzyć sobie przeszłość, nie tylko w opisanych wydarzeniach ale i odczuciach.
Cofnijmy się do tego czasu... rok 2009
Na początku roku poprzez jeden z portali społecznościowych poznałem mojego obecnego przyjaciela Roberta. Od czasu gdy zaczepił mnie na portalu pisaliśmy ze sobą codziennie.
Nigdy w kontekście "my coś razem" tylko zawsze w serdecznym przyjacielskiej atmosferze.
Jak się okazało Robert przyjeżdżał na wakacje do mojej miejscowości, bo miał tam rodzinę, więc mogliśmy się poznać a przyjaciółmi jesteśmy do dziś.
Zbieg okoliczności sprawił, że dziś mieszkamy w tym samym mieście.
Na początku czerwca namówiony przez Roberta założyłem profil na FELLOW. Pierwotnie tylko po to bym mógł zobaczyć z kim on pisze.Robert w tym czasie uświadomił sobie kim jest i chciał poznać bratnią duszę, natomiast ja, mogło by się wydawać wiedziałem kim jestem i czego chcę i w owym czasie nie byłem zainteresowany poznawaniem nikogo gdyż kończyłem to, co w zasadzie nie zaczęło się jeszcze budować z Adrianem.
Adrian hmm.... zauroczył mnie swoją osobowością.Skromny żartobliwy i ciepły.
Spotkaliśmy się zaledwie dwa razy. Odległość między miejscem zamieszkania nam przeszkadzała i to było chyba głównym powodem dla którego coś nie wyszło.
Kontaktowaliśmy się codziennie. Wieczorne długie rozmowy przez telefon, sms-y, czułem do niego coś więcej, coś co do tamtej pory się we mnie jeszcze nie obudziło.
Może nie miłość, ale uczucie, które pchało mnie do niego nie tak jak w przypadku innych osób, chęć tylko poznania, czy spędzenia miło czasu.
Niezwykle zauroczył mnie swoją osobą. Z jednej strony chcieliśmy coś między sobą rozwijać, a z drugie strony tak jak byśmy zdawali sobie sprawę z góry przegranej sytuacji. Odległość i brak czasu stały nam na drodze.
W końcu chyba oboje świadomi tego że nic z nas nie będzie szukaliśmy swoich dróg,a kontakt z dnia na dzień słabł, co nie oznaczało, że emocje miedzy nami gasły.
Po założeniu profilu na fellow, gdzie Robert podsyłał mi linki chłopaków z którymi nawiązywał znajomości po jakimś czasie ponownie spodobało mi się poznawanie ludzi online.
Wypełniłem rubryki, wstawiłem zdjęcie i nawiązywałem pierwsze kontakty.
Nie planowałem niczego, żadnych spotkań ewentualnie zamienić kilka słów z nieznajomymi.
Tak zwyczajnie wypełnić pustkę po ograniczonym już kontakcie z Adrianem.
Pośród wielu wiadomości była jedna ze zwykłym pytaniem "Witam Kolegę, jak mija Ci wieczór ?"
Wysoki szatyn z kilku dniowym zarostem delikatnym uśmiechem i błękitnym jak niebo spojrzeniem, postanowił do mnie napisać.
Czarujący a zarazem zwykły facet, który nie pchał się na siłę by wedrzeć się w czyjeś życie.
Spodobał mi się ...
cdn.