Czy ty mnie kochasz?
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
"Was hat uns zusammengeführt
Warum hast du mein Herz berührt
Mit welcher Welle sind wir gekomen
Auf welchem Boden werden wir gehen"
(NENA-Freiheit)
"Co nas razem połączyło
Dlaczego poruszyłeś moim sercem
Z jakimi falami przybyliśmy
Po jakim gruncie będziemy chodzić"
(tłumaczenie własne)
Umówiłem się z Marvinem, że będę na niego czekał w centrum. Miał tam przyjść prosto z pracy. Nie poinformowałem go o moim planie. Zostawiłem mu tylko wiadomość "Znajdziesz dla mnie czas o 19-stej ?".
Odpisał i dopytywał się o co chodzi. Nie wytłumaczyłem mu.
Ubrany w koszulę, jeansy, czekałem przy stacji metra.
Jego mina mówiła więcej niż mógłby to wyrazić słowami. Zdenerwowanie, niepewność miał wypisane na twarzy. Im bliżej podchodził, tym wyraźniej zaskoczenie na jego twarzy zmieniało się w ulgę. Bo jak sam wspomniał, spodziewał się najgorszego po takiej mojej wiadomości ... ale po moim wyglądzie już nie.
-Zapraszam cię na kolację - szepnąłem mu do ucha trzymając go jeszcze w ramionach.
Wyglądał jakby miał się rozpłynąć. Szeroki uśmiech i onieśmielone spojrzenie.
-Zaskoczyłeś mnie -wypowiedział swoim lekko piskliwym głosem i przytulił mnie mocniej, niż za pierwszym razem - Jesteś niemożliwy - dodał.
W drodze do włoskiej restauracji mierzył mnie wzrokiem. Miałem wrażenie, jakby mnie kosztował, kawałek po kawałku. Chciałem zrobić na nim wrażenie, wyglądem i moim zaproszeniem. Udało mi się.
Następnego dnia wybraliśmy się do parku. Pogoda, podobnie jak dnia poprzedniego, dopisała.
Leżeliśmy sobie na kocu, czytaliśmy, rozmawialiśmy. A w momentach, w których nie było naocznych świadków, całowaliśmy się.
Czułem się jak zakochany nastolatek ... i też tak się zachowywaliśmy. Tak oto spędziliśmy całe popołudnie. Czas nie grał roli, z czasem i naoczni świadkowie przestali nas krępować, gdy szliśmy przez park do przystanku autobusowego, trzymając się za ręce.
Nie wiem co nas połączyło, Marvin mówi, że to przeznaczenie. Ot tak się zobaczyliśmy, kilka razy na siłowni. Wiadomo szczęściu trzeba pomóc, on to zrobił, pisząc do mnie. Dlaczego tak bardzo poruszył moim sercem? Mocniej niż inni przypadkowo poznani, ci którzy chcieli czegoś więcej, a ja nie chciałem im dać nic poza "bądźmy przyjaciółmi"?
Co nas pcha ku sobie? Co nas łączy? Sympatia, miłość, podobieństwo?
Nie mamy gruntu, po którym byśmy wspólnie stąpali. Nasz związek jest jak z kart. Kruchy i niestabilny. Wystarczy jeden podmuch wiatru i runiemy w dół. Żyjemy w cieniu nas samych.
Nie potrafiliśmy odpowiedzieć sobie na te i kilka innych pytań. Romantyczne popołudnie skończyło się na chodniku w centrum, gdzie się rozstaliśmy. Skończyło się wieloma pytaniami, setkami myśli i brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi.
Rozstaliśmy się w innych nastrojach niż te, które nam towarzyszyły przez cały dzień.
Ja pierdole, pomyślałem i wypowiedziałem na głos, podczas wspólnego wieczoru z Bigem przed telewizorem. Tak wulgarnie pomyślałem, bo dostałem wiadomość od Marvina, na którą inaczej zareagować nie umiałem.
"Bardzo mi przykro, ale po tym dzisiejszym dniu, i tej szczególnej rozmowie, było mi bardzo źle. Nie mogłem tego nacisku dłużej wytrzymać. Opowiedziałem swojemu chłopakowi o nas......"
W tym momencie zamarłem. Co miałem zrobić? Musiałem zachować kamienną twarz.
"co?" nic więcej mi do głowy nie przyszło, wysłałem
"Marvin co teraz z wami będzie ? Jak mogłeś to zrobić nie informując mnie wcześniej"
Telefon, a raczej Marvin, nie odpowiadał. Był nieaktywny, a raczej nie online. Nie odczytał moich wiadomości. Kurwa, kurwa, kurwa....
Następnego dnia zadzwoniłem do Roberta.
-Masakra, i co teraz zrobisz?
-Nie wiem, nic do mnie jeszcze nie napisał - nadal nie miałem żadnych informacji od Marvina, co mnie martwiło.
-Współczuję mu,bo czuję się jak ty, rozdwojony.
-Czuję się winny. Nie powinienem pozwolić na to wszystko. Chociaż jest tak pięknie między nami.
Ja pierdole, rozjebałem mu życie.
-Współczuję ci ...
Słowa przyjaciela niewiele zmieniły, bo co mogły zmienić? Sytuacja jest jaka jest i sam muszę sobie z tym poradzić. Rozczulać się nad sobą też nie zamierzałem. Unikam takich zachowań.
Z Marvinem udało mi się nawiązać kontakt dopiero wieczorem. Spotkaliśmy się jeszcze tego samego dnia w parku, tam gdzie zawsze.
Bałem się. Nie wiedziałem co mnie czeka.
Jak nigdy, nie wiedziałem co zrobić. Mam prawo go przytulić? - myślałem gdy podchodził do mnie- podać rękę?
Marvin chociaż próbował zachowywać się normalnie, na twarzy miał wypisany lęk.
-Jesteś na mnie zły?- zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie, nie mogę być zły- chciałem mu powiedzieć: przecież to twoje życie, ale on nie lubi gdy tak mówię. Milczałem.
-Oskar, musiałem to zrobić. Ja znam swoje uczucia i jestem ich pewien. Carsten nie zasłużył sobie na to, bym go tak traktował.
Miał rację. Żaden z naszych partnerów nie zasłużył sobie na to, co robiliśmy za ich plecami. Nie miałem nic do powiedzenia. Siedziałem na ławce i pozwoliłem mu mówić.
-Oskar, kiedy wróciłem do domu, Carsten od razu zadawał pytania, gdzie byłem i z kim? Nie pozwolił mi na kłamstwa, dodając, że nawet pachnę innym facetem. A ja dłużej już tak nie mogłem.
- Rozumiem...- odpowiedziałem.
- Powiedziałem, że ma rację i że od dwóch miesięcy spotykam się z kimś- kontynuował- zapytał mnie również czy go kocham, tzn ciebie, odpowiedziałem, że tak, po czym on zapytał czy ty mnie kochasz. Odpowiedziałem, że nie wiem.
Rozstali się.
Zdrada - może i jeszcze można ją wybaczyć, ale oszustwo? Chyba już nie, mi byłoby bardzo ciężko. Rozstanie było raczej oczywiste.
OdpowiedzUsuńChciałoby się dalej czytać i czytać historia twojego opisu oddaje realne spojrzenie, które trafia do każdego przyjaźń, zdrada, miłość nic bardziej mylnego. Twój bohater Marvin zrobił pierwszy krok, a ciekawe co zrobi? Oskar wiele jest wątpliwości, wielka niewiadoma w przeznaczenie coś stracić, a może więcej zyskać. Czy to tak miało być??? Życie przynosi wielkie niespodzianek w nieoczekiwanym czasie.
OdpowiedzUsuń