Joint
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
-To gdzie chcesz jechać Zandvoort czy Amsterdam ?
Ela wpatrzona w przednią szybę w końcu odpowiada.
-A nie możemy do dwóch miejsc pojechać?
-Możemy się nie wyrobić. Szybko robi się ciemno- odpowiada Big.
-Ela, Zandvoort jest małą mieścinką i poza morzem nie ma nic, a pogoda raczej nie sprzyja. Pojedźmy do Amsterdamu!- odpowiadam.
Tak też uczyniliśmy. Big za kierownicą kierował się na Amsterdam, Ela na miejscu pasażera, wpatrzona na widoki ja z tyłu i po dziesięciu minutach jazdy już drzemałem. Jestem najgorszym towarzyszem do jazdy. Nic mnie tak nie usypia jak jazda samochodem.
Po niespełna czterech godzinach jazdy zostawiliśmy samochód w bezpiecznym miejscu i ruszyliśmy w stronę centrum.
W Amsterdamie po raz pierwszy byłem około trzy lata temu. Od tamtej pory pokochałem to miasto. Nie tylko ze względu na liberalność i tolerancje ale za architekturę. Pomijając główne zabytki stolicy Holandii ( unikam głównych miejsc i tłumy turystów) miasto zauroczyło mnie wąskimi chodnikami, kanałami wodnymi czy też wspaniały kamienicami. Nie bez powodu miasto jest też potocznie nazywane Wenecją północy!
Celem naszej wyprawy nie było zaliczenie większości zabytkowych punktów na mapie, ale bardziej oderwanie się od codzienności, pracy i spędzenie czasu w zupełnie innym miejscu.
Ela obiecała mi, że zapali ze mną jointa. Tak więc gdy szliśmy Dzielnicą czerwonych latarni co chwile mijaliśmy, zatłoczone bary, czy małe kawiarnie, gdzie bez problemu i całkiem legalnie można nabyć marihuane.
Za każdym razem widok ludzi pijących Colę, kawę i palących skręty jest zdumiewający. Wszystko odbywa się w sposób normalny i dla mieszkańców codzienny.
Wszedłem z Bigem do środka, Ela na zewnątrz paliła swoje mentolowe Marlboro, a my zastanawialiśmy się czy wziąć jointa ; mocnego, średniego czy słabego.
Obstawiałem na co najmniej średniego, Big upierał się bym wziął słabego, gdyż dla Eli miał to być pierwszy raz.
No i był słaby, słaby a zarazem na tyle mocny bo zwalić mnie z nóg za pierwszym zaciągnięciem się ! -ale po kolei !
Zeszliśmy z głównej drogi, usiedliśmy na krawężniku pod kamienicą i rozpoczęcie tej imprezy należało do mnie! Big oczywiście nie palił -prowadził samochód.
Zaciągnąłem się i zaraz po tym jak bym rozszedł mi się po płucach, w głowie mi zawirowało, a nogi zrobiły się jak z waty.
-Muszę muszę się oprzeć- mówię
-Takie mocne ?-pyta Big
-Słuchajcie nie dam rady wstać-wybuchnąłem śmiechem- musimy tu chwile posiedzieć.
Oparty o ścianę z Elą siedzącą obok wypaliliśmy połowę.
-Na razie wystarczy -odparłem i po kilku minutach zebraliśmy się by iść dalej.
Po drodze, gdy zwiedzaliśmy, a raczej pokazywaliśmy Eli miasto. Zaliczyliśmy pizzerię i sklep z własnoręcznie robionymi słodyczami. (Ktoś, kto już kiedyś palił jointy, wie o czym mówię)
Należę do osób, które nawet bez wspomagaczy potrafią się dobrze bawić i śmiać do rozpuku, to wyobraźcie sobie co działo się zemną w ten pochmurny ale w miarę ciepły dzień w Amsterdamie.
Ela na siłę próbowała zachować powagę idąc z Bigem zostawiając mnie około dwóch metrów z tyłu.
Tym czasem ja nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Mam bujną wyobraźnię co jeszcze potęgowało efekt śmiechu. Nie broniłem się przed tym. Naszym celem był relaks. Byłem w miejscu gdzie 90% turystów własnie po to tu przyjechało. Nie miałem ochoty się powstrzymywać. Śmiałem się aż do bólu szczęki!
Pomijając wszystko inne, zwyczajnie potrzebowałem resetu. Chciałem odpocząć, zapomnieć o tym wszystkim co zostawiłem za sobą w Niemczech. Przynajmniej na ten jeden dzień.
Drugą część, spaliliśmy w drodze, na parkingu przy granicy. Odwieźliśmy Elę do domu i sami pojechaliśmy do siebie.
Dzień zaliczony do udanych!
Chyba też muszę się tam wybrać;) tylko potrzebna mi obstawa:D
OdpowiedzUsuńhaha... samemu może być niebezpiecznie :D
UsuńHahahahah :D to musi być radosne miasto :D
OdpowiedzUsuńPiknę miasto jeśli chodzi o architekturę, jestem totalnie zakochany, ale czy mógłbym tam mieszkać, raczej nie! Zbyt imprezowe :D
UsuńAczkolwiek warto zobaczyć :)