Powrót do świata żywych
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania. |
Jestem zakochany :)
Jakiś tydzień temu podczas rozmowy z pewną osobą uświadomiłem sobie coś przykrego.
Co takiego ?-nie istotne, ale było mi dziwnie, tym bardziej, że było to prawdą.
Przez kilka dni chodziłem przygnębiony. Myślałem sobie, że fajnie byłoby umrzeć i narodzić się na nowo, aczkolwiek po chwili kolejna myśl "przecież to niemożliwe ".
Te chwile za jakiś czas pewnie wrócą jak rzucony bumerang, zawsze tak mam.
Po radosnym uśmiechu który od pewnego czasu mi towarzyszy zostaną nici, ale ...
Idąc sobie do pracy włożyłem słuchawki do uszu i puściłem moją ulubiona piosenkę.
Humor od razu powrócił, a ja z troszkę wymuszonym, ale jednak zawsze uśmiechem na twarzy maszerowałem przed siebie.
Dotarła do mnie książka Regina(y) Brett "Bóg nigdy nie mruga". Nawet nie pamiętam jak to się stało, że znalazłem jej ślad istnienia. Pewnie podczas szperania w internecie natrafiłem na jakiś cytat -w sumie nie ważne.
Wiem, że do jej zakupu zachęciło mnie, że była przedstawiona jako zbiór myśli, które są cytowane na blogach, na pocztówkach itd. Ja jako osoba lubiąca zatracać się w przemyślenia sięgnąłem po nią bez wahania.
Przez pierwsze 78 stron przetrwałem bez wciskania pomiędzy strony moich żółtych karteczek.
Lekko zawiedziony, brnąłem dalej. Nie było to tym, czego się spodziewałem. Gdzie te złote myśli? Spostrzeżenia pełne metafor? Nie było ich.
Będąc na stronie 158 mam tych karteczek już jedenaście.
Książka, stawia na nogi, bądź zwyczajnie przedstawia życie takim jakim jest. Są zawsze dwie opcja patrzenia: pesymistycznie bądź optymistycznie.
Wybór należy do każdego z nas, i tego właśnie uczy nas ta książka.
"Skup swoje siły na tym, żeby stworzyć dla siebie życia, o jakim marzysz, zamiast czekać, aż ktoś poda ci je na talerzu".
Zanim przeczytałem ten fragment, szukając możliwości uszczęśliwienia siebie, pomyślałem, że skoro czuje że zastygam powinienem się ruszyć, jak ?- stwierdziłem, że zapisze się na kolejny kurs językowy.
Mam już jeden nic nie szkodzi zrobić stopień wyższy dla samego siebie.
Od tamtej pory coś się zmieniło, i gdy czytałem tę książkę, dotarłem do powyższego fragmentu, uświadomiłem sobie, że tego mi brakowało. Powrotu do świata żywych.
To wszystko może wydawać się tak oczywiste, że w oczach niektórych mogę wyjść na jakiegoś nieudacznika, ale wiecie co chyba ostatnio takim siebie zrobiłem. Siedziałem użalałem się i czekałem modląc się o cud!
Ekscentryk?- tak to kiedyś byłem JA!
Niezrozumiany przez niektórych, szalony głośny ale zawsze mimo wszystko z klasą.
Kiedyś podczas wyjść do klubów to ja byłem tym pierwszym na parkiecie kiedy jeszcze DJ się nie rozkręcił, a całe towarzystwo siedziało przy stolikach dopijając napoje. To ja miałem szalone pomysły by w stroju policjanta zawitać na wieczór panieński moich koleżanek i zrobić małe show.
Wszystko było do czasu gdy przysłowie "z kim się zadajesz takim się stajesz" nie przesiąkło mnie aż do szpiki kości.
W towarzystwie często słyszałem "Nie, Oskar chyba nie wypada" natomiast z iskierką w oku czekali aż powiem "pieprzyć to , właśnie, że wypada".
Stało się tak, że zacząłem życiu przyglądać się z boku, a dookoła pojawiały się osoby, które były jak cień z życia.
I stałem się taki i ja, jak z chińskiej taśmy w fabryce, jeden podobny do drugiego.
Marudzę, że brakuje mi osób które byłyby takie jak, "ja" z tym, że ja już nie jestem tym Oskarem jakim byłem, więc jeśli te osoby są gdzieś obok, nie zauważą mnie w tłumie klonów.
Pewnie upadnę w swej wierze jeszcze nie raz, ale wiecie co "pieprzyć to!"
Ważne że chce się żyć po swojemu, bo niby kiedy należałoby to zrobić, jak u progu już trzydziestka?
"Bóg nigdy nie mruga" to książka w formie poradnika. Książka w sumie jak przyjaciel. Siadasz na fotelu trzymasz w ręku filiżankę ulubionej kawy, opowiadasz przyjacielowi o swoich problemach a on jak zawsze Ci doradza. Przyjaciel mówi Ci o swoich przeżyciach, daje Ci rady i jak on sobie z tym problemem, czy sytuacją poradził. Ty w tym czasie myślisz o tym w kontekście swoich problemów. Nie ma złotych myśli, nie ma bajek ubranych w piękne słowa, są ludzkie sprawy w miły i bezpośredni sposób przekazane.
Witam! ;p
OdpowiedzUsuńMam na imię ŁukasZ i podobnie jak Ty(tak mi się wydaje) jestem inny niż inni. Teraz to akceptuje, ale kiedyś było z tym ciężko. Z biegiem czasu dałem sobie spokój ze zmiana samego siebie ;) Akceptuje to jakim jestem. Nie mam tylu znajomych co kiedyś, bo po co mi sa potrzebni ograniczeni ludzie? Trzeba się rozwijać. Jestem T i teraz i nie ma co rozpaczać nad rzeczywistością !Jestem tu NOWY i bardzo podoba mi się Twój blog. 3maj tak dalej;p
-Pozdrawiam ŁukasZ
Witaj Łukasz! :)
UsuńDzięki, za zainteresowanie.
Dziś myślę podobnie, kiedyś miałem większą siłę bycia sobą, potem u mnie to jakoś zanikło, a teraz ponownie stawiam na to by podobać się sobie nie otoczeniu :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Wiesz, ja czasami lubię, ba, uwielbiam te moje melancholijne stany, ale … ostatnimi czasy wymknęły się spod kontroli. I nawet moja „Zosia Smosia” się w ich labiryntach zgubiła. Musiałam się porządnie zaplątać, skoro mój ślubny od nastu lat pierwszy raz podniósł na mnie głos ... Rozplątuje się, ale …
OdpowiedzUsuńJa tez tak mam, ale gorzej gdy "nasz świat" zastępuje..., bądź my zbyt długo przesiadujemy w nim przesiadujemy.
UsuńOdrywając się zbyt często od rzeczywistości, ale... :)
To taki post na pokrzepienie, wiem, że muszę wstać i iść, że jeśli samemu się nie podniosę to nikt tego za mnie nie zrobi, a jednak coś ciągle mnie przy tym dnie trzyma i nie umiem wstać. Cieszę się, że doszedłeś to takiego wniosku, miło, że się udało, że idziesz może chwiejnie, lecz do przodu, to jest najważniejsze, z krokami wyćwiczysz właściwą postawę i pójdziesz prościutko do przodu;-)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo interesujący wpis! Brawo :)
Dziękuję :)
UsuńCzuję, że powinienem zainteresować się tą książką. Poza tym w ciągu pięciu lat tak bardzo spowszedniało mi wszystko wokół, że czasami myślę jak to do zbliżającej się trzydziestki staję się teraz już zbyt wygodny, zamiast taki jakim byłem - czyli chłopakiem, którego wszędzie było pełno. Otoczenie w którym człowiek się znalazł naprawdę potrafi przygasić. Od jakiegoś czasu staram się jednak wrócić do motywującego "szaleństwa", które mam przecież we krwi.
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecam, nie wiem czy Ci się spodoba tak jak mi, ale to dla mnie też odskocznia od tego co czytałem do tej pory.
UsuńCzasami ciężko być sobą , a to chyba zależy od tego, że jako osoby zbyt wiele poświęcamy dla innych, rezygnujemy z czegoś na koszt innego a z czasem pewne "rzeczy" odchodzą od nas już automatycznie.
Pozdrawiam:)