Seks, depresja, alkohol i wolność czynu
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
Bingo - Marcin Szczygielski
"Dedykuję tę książkę okłamywanym żonom polskich kryptogejów (...)
Dedykuję ją również zakłamanym pedziom, którzy umierają ze strachu przed ujawnieniem, którzy oszukują swoje żony i dzieci, udając macho i gorliwych konserwatystów".
Taką oto dedykację można przeczytać na siódmej stronie książki "Bingo". Na pierwszych stronach Pan Marcin Szczygielski z przytupem zabiera nas do sypialni, gdzie odgrywa się dość mocna scena erotyczna. Po przeczytaniu dedykacji, oraz dwóch pierwszy stron pomyślałem sobie bingo, trafiłem na mocną książkę, która ma opowiadać o tych wszystkich krypto pedałach, którzy chowają się pod sukienkami swoich żon, a autor nie boi się mocnego języka i szczegółowych opisów aktów seksualnych.
"Bingo" zaczyna się z przytupem a później niestety robi się masło maślane.
Po wszystkich recenzjach i opiniach czytelników spodziewałem się naprawdę czegoś mocnego. Czegoś w stylu "Małe życie" H. Yanagihara (link)
"Bingo" Szczygielskiego zaliczyłbym do kategorii, książek na lato, chick-lit w gejowskim wydaniu.
Bohaterowie są przerysowani, przez co bardzo mało realni. Akcja tak naprawdę zaczyna się po pierwszej połowie książki. Ciekawostką może być fakt, że powieść jest napisana z perspektyw dwóch głównych bohaterów.
Ania i Paweł, jako wieloletnie małżeństwo wiodą spokojne życie, do czasu! Ania marzy o wydaniu książki, którą zaczęła pisać inspirując się podglądaniem sąsiadów z bloku na przeciwko. Na stałe zatrudniona jest przy produkcji serialu telewizyjnego. Paweł, robi karierę jako prezenter telewizyjny, którego stanowisko jest zagrożona przez pojawienie się młodego przystojnego dziennikarza, który ma przed sobą obiecującą karierę.
Wszystko zmienia się w życiu tej pary, gdy na drodze pojawią się Kris i Wojtek. Kim oni są i dlaczego sieją zamęt w małżeństwie celebrytów ? Tego dowiecie się jeśli sięgniecie po tę książkę.
Sama fabuła jest dość zawiła przez co perypetie bohaterów są ciekawe. Napisana bardzo prostym językiem więc można ją przeczytać naprawdę w bardzo krótkim czasie.
Jak wspomniałem na początku, pomimo tego, że polecam tę książkę jako rozrywkę, przyjemną komedię, to mnie mimo wszystko bardziej rozczarowuje niż zachwyca.
Brak emocji (przez co zaliczam książkę raczej do komediowych, a zamysł był inny) infantylne dialogi. Przerysowane sytuacje i zdarzenia, które nie zostały na końcu wyjaśnione.
Jest bardzo dużo niedomkniętych wątków. Wątków i bohaterów, którzy byli istotni, odgrywali ważną rolę w przemianie bohaterów a na końcu zostali pominięci. Po prostu znikneli. Nie wiemy co się z nimi stało. Można odnieść wrażenie, że autorowi wyczerpały się pomysły i stwierdził, że w połowie historii kończy. Zakończenie jest napisane tylko z perspektywy Ani.
Książką miała poruszyć dość kontrowersyjny temat o kryptogejach. Moim zdaniem temat był poboczny. Więcej czasu Marcin Szczygielski poświęcił na opis życia w świetle reflektorów paparazzi, czy też pokazaniu za kulis pracy w telewizji.
Może i dobrze, gdyż temat homoseksualnych mężów nie do końca zastał udźwignięty.
Pomijam fakt, że nagle Pawłowi (głównemu bohaterowi) jest obojętne czy ktoś z zewnątrz zobaczy go z kochankiem. Postać Pawła tak została skonstruowana, że czytelnik nie widzi problemu, że rozwalił małżeństwo i doprowadził do załamania nerwowego swojej żony. Natomiast Ania, jest przedstawiona jako "głupia" baba, która nie rozumie, że homoseksualizm jest wrodzony i próbuje walczyć o męża. Wszyscy dokoła niej traktują ten problem banalnie. Jakby wystarczyło powiedzieć "zrozum, on jest gejem, nie będziecie już razem". Owszem taka jest prawda, ale prawdą jest również, że kobieta została oszukana. Niby jest o tym mowa ale bardzo powierzchownie. Jak wspomniałem już na wstępie, brak jakichkolwiek emocji.
"Nie da się naprawić zła wyrządzonego jednemu człowiekowi, będąc dobrym człowiekiem dla innego. Co najwyżej można uciszyć wyrzuty sumienia."
BINGO- Marcin Szczygielski
"Do Lolelaj" jest przedstawiona z perspektywy Mateusza, głównego bohatera i narratora, który w bardzo ciekawy sposób bez konkretnego czasu przedstawia nam swoje życie i przemyślenia, które nie wychodzą poza teren gejowskiego klubu LOLELAJ. Mateusz jest dziennikarzem średniego wieku, który wraz z kolegami z branży wolne chwile spędza w gejowskim klubie.
Poznajemy wielu bohaterów, istotnych lub mniej ale z każdym wiąże się jakaś historia czy anegdota.
W ironiczny, śmieszny ale i też czasem brutalny sposób poznajemy życie homoseksualistów za zamkniętymi drzwiami. W miejscu, które jest ostoją, w którym każdy może być sobą. Tym kim chce. Są młodzi i starsi. Są heterycy i przegięte ciotki. Są ludzie, którzy szukają miłości, i są tacy, którzy przychodzą do klubu by zanurzyć się w ciemnościach darkroom-u.
Klub Lolelaj staje się jakby nie z tego świata. Po przekroczeniu progu przenosimy się do innej rzeczywistości. Zrozumieją to tylko Ci, którzy w takich miejscach bywają. Z jednej strony świat zamknięty a z drugie dla każdego otwarty i przyjazny.
Bartosz Żurawiecki opisuje bardzo szczerze życie gejów w Polsce. Nie boi się mówić otwarcie o spontanicznym seksie, tęsknocie za miłością, depresji, alkoholu i wolnością czynu. Książka bywa czasem wręcz nieprzyzwoita przez co nabiera bardzo realnego charakteru.
Dla niektórych ukazany świat w "Do Lolelaj" może być bardzo kontrowersyjny i niesmaczny. Natomiast wszystkim przeciwnikom "podziemnego świata" gejów radziłbym zastanowić się nad tym, o czym wy rozmawiacie będąc na piwie z najlepszymi kumplami. Świat nie różniący się niczym.
Do Lolelaj- Bartosz Żurawiecki
Po przeczytaniu pierwszej strony a w sumie pierwszego akapitu pomyślałem sobie "To jest to czego moja dusza pragnie". W tym momencie nie było dla mnie istotne co jest napisane w tej książce tylko jak! Może dla niektórych to porównanie wyda się dość kontrowersyjne ale od razu na myśl przyszedł mi Wiesław Myśliwski. Uwielbiam tego autora za to właśnie jak pisze.
Gdyby W. Myśliwski pisał o tym, że patrzy w niebo i widzi chmurę czytałbym to z zapartym tchem. Podobnie jest z Bartoszem Żurawieckim. Nie czytałem innych książek tego autora, ale na pewno sięgnę po nie z ciekawości. Wam również polecam!
Po przeczytaniu pierwszej strony a w sumie pierwszego akapitu pomyślałem sobie "To jest to czego moja dusza pragnie". W tym momencie nie było dla mnie istotne co jest napisane w tej książce tylko jak! Może dla niektórych to porównanie wyda się dość kontrowersyjne ale od razu na myśl przyszedł mi Wiesław Myśliwski. Uwielbiam tego autora za to właśnie jak pisze.
Gdyby W. Myśliwski pisał o tym, że patrzy w niebo i widzi chmurę czytałbym to z zapartym tchem. Podobnie jest z Bartoszem Żurawieckim. Nie czytałem innych książek tego autora, ale na pewno sięgnę po nie z ciekawości. Wam również polecam!
"Do Lolelaj" jest przedstawiona z perspektywy Mateusza, głównego bohatera i narratora, który w bardzo ciekawy sposób bez konkretnego czasu przedstawia nam swoje życie i przemyślenia, które nie wychodzą poza teren gejowskiego klubu LOLELAJ. Mateusz jest dziennikarzem średniego wieku, który wraz z kolegami z branży wolne chwile spędza w gejowskim klubie.
Poznajemy wielu bohaterów, istotnych lub mniej ale z każdym wiąże się jakaś historia czy anegdota.
W ironiczny, śmieszny ale i też czasem brutalny sposób poznajemy życie homoseksualistów za zamkniętymi drzwiami. W miejscu, które jest ostoją, w którym każdy może być sobą. Tym kim chce. Są młodzi i starsi. Są heterycy i przegięte ciotki. Są ludzie, którzy szukają miłości, i są tacy, którzy przychodzą do klubu by zanurzyć się w ciemnościach darkroom-u.
Klub Lolelaj staje się jakby nie z tego świata. Po przekroczeniu progu przenosimy się do innej rzeczywistości. Zrozumieją to tylko Ci, którzy w takich miejscach bywają. Z jednej strony świat zamknięty a z drugie dla każdego otwarty i przyjazny.
Bartosz Żurawiecki opisuje bardzo szczerze życie gejów w Polsce. Nie boi się mówić otwarcie o spontanicznym seksie, tęsknocie za miłością, depresji, alkoholu i wolnością czynu. Książka bywa czasem wręcz nieprzyzwoita przez co nabiera bardzo realnego charakteru.
Dla niektórych ukazany świat w "Do Lolelaj" może być bardzo kontrowersyjny i niesmaczny. Natomiast wszystkim przeciwnikom "podziemnego świata" gejów radziłbym zastanowić się nad tym, o czym wy rozmawiacie będąc na piwie z najlepszymi kumplami. Świat nie różniący się niczym.
"Do Lolelaj" To jak jak usiąść z przyjacielem i rozmawiać o wszystkim. Tak właśnie prezentuje się ta książka.
"Postanowiłem wyjść wreszcie do ludzi, skoro oni nie zamierzali przyjść do mnie"
"Postanowiłem wyjść wreszcie do ludzi, skoro oni nie zamierzali przyjść do mnie"
DO LOLELAJ- Bartosz Żurawiecki
Myślę, że sami, choć tego nie powinniśmy robić, bo jakby wiedza u nas jest większa, to jednak popełniamy te same błędy.
OdpowiedzUsuńSkoro facet, żyje z żoną, uprawia z nią seks, a następnie z innym facetem to nie jest gejem! Nosz do cyca! Jest biseksualistą, nie gejem. Potrafi się kopulować z kobietą, staje mu na jej widok, to nie pedał.
Ile razy to trzeba dookoła wszystkim tłumaczyć. Homoseksualista, jak sama nazwa wskazuje do tej samej płci, nie do dwojga płci.
No chyba, że mnie się wełbie przestawiło i teraz to homoseksualiści kopulują się również z płcią przeciwną.
Co do recenzji w necie nt. różnych pozycji to staram się wybierać te, które niosą ze sobą jakąś treść, po której mogę wnioskować, że autor coś rozpatruje, a nie tylko pisze jakieś slogany.
Np. na stronie filmu w filmwebie "Środek świata" pewna osoba napisała: "Film zwalił mnie z nóg. Uwielbiam obrazy o tematyce LGBT, a to jeden z najlepszych jakie oglądałam." Współczuję jej, jeżeli to najlepszy jaki widziała oraz zwalenia z nóg. Recenzję tego filmu popełniłem u się, trochę szerszą i wydaje mi się z uzasadnieniem.
Adi odniosę się najpierw do książek. Ja również wybieram książki, które mają jakieś przesłanie, czy też w ciekawy sposób opowiedziana historia jak np. w DO LOLELAJ W BINGO zainteresował mnie temat.
UsuńSpodziewałem się czegoś emocjonującego.
A co do Bi i gejów. Nie do końca masz rację. Owszem jeśli facet podnieci się widokiem nagiej kobiety i mężczyzny, to BI, ale kto powiedział, że każdy kto miał seks z kobietą musi też być BI?
Istnieje wiele wytłumaczeń takich sytuacji. Nie chcę się za bardzo rozpisywać, gdyż przygotowuję materiał na kolejny wpis, ale ... Wielu mężczyzn uświadamia sobie swój homoseksualizm w późnym wieku już dojrzałym, inni natomiast mają żony z powodów społecznych (rodzina , stanowisko) A więc stosunek seksualny nie jest wykładnikiem orientacji. Często tacy panowie geje, oglądają filmy gej-porno. Często podczas stosunku z kobietą wyobrażają sobie faceta itd. Nic w życiu nie jest takie proste jakby się wydawało.
..."ale kto powiedział, że każdy kto miał seks z kobietą musi też być Bi?"
UsuńNazewnictwo. Homo, do jednej, bi do dwu. Skoro nie miałem seksu z kobietą, to jestem homo, skoro ktoś miał z kob. i mężcz. to jest bi. Skoro heteryk nie miał seksu z facetem to jest hetero (ale też pociąg do jednej płci-żeńskiej), skoro miał to jest bi.
No chyba, że nadal ze mną jest coś nie tak?
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ktoś może być 90% heteroseksualny, a 10% homoseksualny, ale nadal jest bi. Równie dobrze, ktoś może być 90% homoseksualny, a 10% heteroseksualny, też jest bi.
Możemy się o to spierać, ale nie zawsze seks jest wykładnikiem.Seks można mieć, a to nie koniecznie świadczy o orientacji.
UsuńMój znajomy gej, powiedział, że miał żone i ma dzieci, ale nigdy ten seks go nie fascynował. Musiał ożenić sie bo takie były czasu i jego sytuacja.
Nie, no chyba żartujesz. Jak to seks nie świadczy o orientacji? A może preferencje kulinarne? Może styl ubioru?
UsuńTwój znajomy zapłodnił kobietę. Zakładam, że nie był jednorazowy numerek, skoro ma dzieci. Czyli robił to kilka, jak nie więcej razy, więc biseks jak nic. Oczywiście ten heterycyzm to może na poziomie 10%, ale jednak.
Seks z przymusy, nie z przyjemności. Miał zone bo rodzina tego oczekiwała, wiec to nie ma nic wspólnego z jego wolnym wyborem.
Usuń"Lolelaj" bardzo chętnie przygarnę, natomiast od tego drugiego pana to wolę się trzymać z daleka (nie mój klimat, nie mój język, nie mój styl). A tak na marginesie - gdzie zdobyłeś "Lolelaj"?
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałem, zaintrygował mnie temat. Książka niestety nie spełniła swojej funkcji.
Usuń"Do Lolelaj" zamówiłem, bo zaciekawiło mnie, co o tej książce napisałeś. Jutro odbiór. Przeczytam - też ocenię. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHejo :)
UsuńWięc czekam na Twoją opinię :)
Przeczytałem :P Nie od samego początku porwało mnie "Do Lolelaj". Z każdą kolejna przeczytaną stroną zacząłem jednak wciągać się coraz bardziej. Kiedy po pracy odcinałem się od otaczającej mnie rzeczywistości, przenosiłem się do świata Lolelaj, które stawało się i moją utopią. Ciekawie napisana książka - warto było po nią sięgnąć. Kiedy w przyszłości będę w Warszawie pokuszę się odwiedzić ten klub, który istnieje pod trochę inną nazwą :)
UsuńTo fakt, że do książki trzeba się przyzwyczaić.
UsuńCieszę się, żę w ostateczności spodobała ci się :)
Ja również jak będę w Wawie zajrzę do LOLELAJ :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKupiłęm "Bingo" parę lat temu bo mnie zainspirowała okładka :P
OdpowiedzUsuńHistoria jaka taka. Przeczytałem, trochę się pośmiałem. Jakiś czas później sięgnąłem po dwie pierwsze książki z tej serii. Napisane w podobnym stylu.
BINGO mnie rozczarowało. Ksiązka sama w sobie nie ejst zła, aczkolwiek nie ejst o tym o czym informuje nas autor.
UsuńStąd to rozczarowanie. Jednak musz eprzyznać nie sięgnę już po ksiązki Szczygielskiego.