Hold My hand, please
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
"Is it really love if it hurts
Is it really pain if it's inside
On the outside I’m strong
Hold my hand, please, sympathize
Hard enough trying to forgive
Hard enough trying to live
Please don't criticize (yeah)
Please, please, sympathise (yeah)"*
Czas biegnie nie ubłaganie. Miesiąc czasu od ostatniego wpisu. Dwa miesiące od rozstania z Bigem.
Prawie codziennie siadam przy biórku otwieram laptop, pisze kilka słów i kasuje je ponownie.
Nie mogę skupić myśli.
Niczego nie żałuję, a już napewno podiętych decyzji. Muszę tylko mieć siły by przejść przez piekło, które teraz mam.
Przez ostatnie miesiące nie słuchałem swojego głosu, który mówił "Uciekaj! Ratuj się". Wydawało mi się, że rozsądniej będzie słuchać głosu, który mówił "Na nic nie ma już szans, życie stracone, bądź tam gdzie jesteś".
Ja, wielki optymista. Straciłem swoją wiarę.
Oczy otworzyły mi się po rozmowie z bliskimi.
Kiedy w końcu zadzowniłem do Mamy by jej powiedzieć o rostaniu uświadomiłem sobie jak głęboko zanurzony byłem w gównie, a ja udawałem, że mi to nie przeszkadza, a nawet lubię ten zapach.
Ah, aż tak źle nie jest, wmawiałem sobie.
Jest, było! Jeśli moja Mama mówi do mnie "Oskar, domyślałam się" to musiało być źle, że nawet Ona to zauważyła.
Miałem obywy by jej o tym mówić. Spodziewałem się reakcji zawału serca. Jednak Mama jakby z ulgą powiedziała mi, że gdy była u nas ostatnio, widziała naszą ralację. Widziała, jak gasnę. Jak się zmieniam. Jak radosny Oskar staję się przygnębiony i nerwowy.
Tak więc wszyscy już oficjalnie wiedzą. Chociaż z rozmów wynikało, że i tak tego się spodziewali.
Mówię Wam, warto spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
Nie mam tu nikogo, do kogo mógłbym pójść i powiedzieć, że jest mi źle i dostałbym kubek ciepłej herbaty. Sam muszę sobie zrobić herbatę. Sam muszę otrzeć sobie łzy, które czasem spłyną z bezsilności i utrudnień jakie stawia mi życie.
Podczas niedzielnego spaceru w parku, myślałem o tym wszystkim. Sytuacja w domu nie pozwalała mi by tam zostać. Musiałem wyjść na kika godzin. Uciec z miejsca, w którym powinienem czuć się bezpiecznie.
Cóż, jeśli jestem tu sam, nie mogę się rozczulać.
Muszę ułożyć swoje sprawy. Nie mam czasu na łzy, na chwile słabości.
"Somebody to teach me to love. Somebody to help me rise above
I need to survive"**
* Madonna - Looking For Mercy
Po prostu - każdy z nas potrzebuje małego cudu... Też walczę... czasami idzie mi to lepiej, czasami gorzej... Aktualnie stoję na krześle, którego dwie nogi już są złamane... Czy zdarzy się mały cud, ka który tak bardzo czekam?
OdpowiedzUsuńSiły i wytrwałości życzę :)
Usuń
OdpowiedzUsuńPanowie, panowie...rzadko mi się zdarza ale niech będzie , pozwolę sobie na odrobinę . Od lat nie mam nikogo do kogo bym się wyżalała, do kogo bym mogła pójść z problemem, kłopotem i jakoś żyję a co zabawniejsze nie jęczę jak panowie, którzy od wieków byli genetycznie programowani do walki. To ,że jesteśmy genetycznie skopani nie znaczy ,że mamy być życiowo do dupy więc może zamiast narzekać spróbujcie jak ja ...praca coś dla innych obcych, nieznajomych a życie osobiste...jak nie ma to nie ma a bez seksu da się żyć .W końcu czy mi jesteśmy ważne...ważne by ktoś dzięki nam się uśmiechał ...a to nakręca jak cholera.
Pozdrawiam panowie. Nie martwcie się i trzymajcie się mocno poręczy .
Kocham Was.
Dzięki, ma Pani absolutną rację.
UsuńNie jestem typem, który siedzi i jęczy. Lubie powiedzieć co mi na sercu leżu, i uśmiecham się dalej.
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego życzę.
Bliscy zawsze wiedzą, a chyba zwłaszcza rodzice, domyślają się, że coś jest nie tak, nawet jeśli nam się wydaje, że nie dajemy im do tego podstaw. Przypomniało mi się, że jak dawno temu miałam kryzys w związku, to zarówno mnie, jak i mojego chłopaka (teraz męża) rodzice pytali, czy się pokłóciliśmy. Jakoś to musieli zauważyć, mimo że nie chciałam ich wtajemniczać.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nie żałujesz, jeśli jesteś przekonany, że to było słuszne, to kiedyś się z tym pogodzisz i będzie lepiej.
Masz, rację ludzie z zewnątrz widzą.
Usuńswoich decyzj nie żałuje, jestem z tym faktem pogodzony!
Ciężko zostawia się za sobą ważną i długą część życia, dlatego dobrze, że choć masz to za sobą. Dawałeś dotąd radę, to i w następnych etapach dasz sobie radę.
OdpowiedzUsuńTrzeba iść dalej, tak czy inaczej.
Usuń