Powinienem mieć wyrzuty sumienia ?
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
To był zwykły niedzielny poranek. NIc nie zapowiadało tego co miało wydarzyć się w najbliższych dniach. Nawet fusy z porannej wypitej herbaty tego nie przepowiedziały. (Spokojnie, to tylko żart. Nie umiem wróżyć z fusów po herbacie, w ogóle nie umiem wróżyć).
Po zjedzeniu śniadania wybrałem się na spacer do parku. Co chwilę mój telefon informował mnie, o przychodzących wiadomościach. Wiadomości z mojego gejowskiego portalu randkowego (link).
Kilka osób online. Kilka wiadomości w skrzynce odbiorczej.
Zacząłem odpowiadać na wiadomości, ale tak naprawdę tylko z jednym typem pisało mi się najlepiej. Szczupły blondynek. Młodszy ode mnie o osiem lat. Jak dla mnie za młody, ale jego poczucie humoru mi się spodobało. Nie był infantylny jak reszta, chociaż obojgu nam chodziło i seks spotkanie.
Spotkanie odbyło się u niego w domu. Przytulna kawalerka na poddaszu.
Od przywitania się słowem "cześć" przeszliśmy od razu do pocałunków. Fajny chłopak pomyślałem i całkiem dobrze się całował. Zrzuciliśmy z siebie ubrania i on zaprowadził mnie do sypialni.
Seks z nim był ostry, chłopak uległy, ale nie zabrakło też czułości. Między nami była jakaś chemia. Nie tylko w seksie, ale podczas czatowania z nim dobrze się rozumieliśmy.
Tak czy inaczej, kiedy już po zabawach w sypialni i odświeżeniu się w łazience zbierałem się do wyjścia, młody zaproponował mi, bym spędził z nim wieczór oglądając jakiś film. Mam kilka piw w lodówce, usiądziemy, wypijemy, pogadamy, może być fajnie powiedział.
Mogłoby być, ale ja nie miałem w planach bliższej znajomości z nim, a tym bardziej wspólnego wieczoru.
Nie lubię zmieniać swoich planów. Moja spontaniczność polega na tym, że czasem kładę się dziesięć minut wcześniej spać. Po kilku namowach chłopaka i tak zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Po tym jak wróciłem do domu zapaliłem świece w salonie dla przyjemnego nastroju i zabrałem się za czytanie książki "W mojej krwi" Marka Szydlaka (link).
Co chwilę dostawałem wiadomości od tego młodego łepka. Na początku odpisywałem na kilka z nich ale później wyciszyłem telefon by móc spokojnie skupić się na czytaniu. Książka pochłonęła mnie całkowicie, że straciłem rachubę czasu. Było już kilka minut po pierwszej w nocy. Postanowiłem podziękować młodemu za spotkanie i napisałem wiadomość, że było miło.
Kiedy już leżałem w łóżku przyszła kolejna wiadomość. Blondynek podziękował również i dodał, że miło spędził ze mną czas i nie chodzi tylko o seks, ale ogólnie.
Co miałem więcej napisać ? Nic. Odłożyłem telefon na stolik nocy i po wszystkim.
Przez kolejne dni dostawałem wiadomości z pytaniem; Co u mnie, co porabiam, jak mija mi dzień i kiedy znowu się spotkamy. Chciał umówić się ze mną na kolację, albo jakiś spacer w parku.
Umówiłem się z nim na kolejną sobotę.
Irytowało mnie, a może raczej odpowiednie słowo byłoby niepokoiło mnie jego natarczywe zachowanie. Miałem wrażenie, że jest we mnie zauroczony, a mieliśmy spotykać się tylko dla przyjemnego spędzania czasu. Może nazwijmy to po imieniu, chodziło o seks.
Muszę przyznać, że nie jest to w moim stylu, ale po rozstaniu z moim chłopakiem (link), chcę robić głupie rzeczy, albo te, których do tej pory nie robiłem.
Drugie spotkanie odbyło się ponownie u niego w domu. Tym razem chłopak zadbał o atmosferę. Przyciemnione światło, kilka świeczek. Miło.
Jak zwykle na początku pocałunki, zdejmowanie ubrań aby za chwilę wylądować w łóżku. Tym razem poszliśmy o krok dalej.
Kiedy pieściłem go oralnie on rzucił w moją stronę żel i prezerwatywy, które wyciągnął ze stolika nocnego.
Chłopak wił się i jęczał z rozkoszy. Nogi zarzucił na moje ramiona a nasze twarze były naprzeciwko siebie. Patrzył mi w oczy, chociaż co chwilę uciekał nimi w górę. Całowałem go w usta, całowałem go po szyi. Bywało namiętnie ale też i ostro. Brakowało nam tchu.
Gdy ja doszedłem w nim, a on spuścił się na swój brzuch, opadając z sił położyłem się obok niego.
Odwrócił twarz w moją stronę i przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słów.
Potem oczywiście zaczęliśmy się całować.
Chyba się w tobie zakochałem, powiedział. W tej chwili to nie było najlepsze co mógł powiedzieć. Sam czułem euforię po tym co zrobiliśmy, ale nie chciałem poddawać się chwili i emocjom. To nie miłość, to tylko seks pomyślałem. Odpowiedziałem, że musimy wziąć prysznic. Wstałem i ruszyłem w stronę łazienki.
Kiedy po niezręcznej ciszy zbierałem swoje ubrania, on siedząc na łóżku, będąc jeszcze nagi, powtórzył, że jest we mnie zakochany. Spojrzałem na niego mówiąc, że to chyba za wcześnie na takie wyznania, że miło spędzam z nim czas, aczkolwiek myli pojęcia; to nie miłość, to orgazm.
Ciężko było mi to powiedzieć, ale chłopak potrzebował przysłowiowego "otrzeźwienia".
Po jego spojrzeniu wiedziałem, że moje słowa go zabolały.
Ale co miałem zrobić ?
Powiedzieć, ja ciebie też ?
Dać mu złudne nadzieje ?
Seks był super, ale to tylko seks. Ubrałem się i wyszedłem z jego mieszkania pozostawiając za sobą krótkie ciche "cześć".
Nie wnikałem w to jak on się czuł. Nie chciałem tego wiedzieć. Pragnęłem tylko by wrócić do swojej codzienności. Chociaż w drodzę do domu, muszę przyznać, że analizowałem całą naszą relację. Od początku do końca.
Chłopak dawał mi sygnały, że interesuje się mną bardziej niż tylko kimś, kto miałby zapewnić mu orgazmy.
Powinienem wziąć odpowiedzialność za jego uczucia?
Chłopak ma dwadzieścia sześć lat, jest młody, ale czy ja w jego wieku zakochiwałem się tak szybko ?
Może też niesprawiedliwie go oceniam, sugerująć, że jest niedojrzały, a uniesienia erotyczne porównuje do miłości.
A może też w moim zachowaniu wypadałoby doszukiwać się przyczyny?
Ale co zrobiłem nie tak?
Zbyt dużo pocałunków?
Zbyt dużo pieszczot?
Co miałem zrobić?
Wyjść z niego, rzucić prezerwatywą w kąt, wyjść z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi ?
Nie spotkaliśmy się już więcej.