Rozdział 9
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
"Im bardziej ktoś cię zapewnia, że wszystko jest w porządku,
tym większą możesz mieć pewność, że jest inaczej"
(R.P. Evans- Dotknąć nieba)
Święta, Święta i prawie po Świętach. Wczoraj około południa, gdy byłem już sam w domu, Big musiał pracować, zadzwoniłem do Mamy by opowiedziała mi jak spędzili Wigilię.
Owszem w wieczór Wigilijny, gdy ja z Bigem spędzaliśmy czas u jego siostry, dostawałem co chwilę, zdjęcia i filmiki od mamy czy mojej siostry.
W moim domu rodzinnym byli wszyscy poza mną. Rodzeństwo ze swoją rodziną. Żony, mężowie, dzieci i Mama. Pełna chata. Na początku tego roku obiecałem sobie, że na Święta pojadę do Polski.
Odkąd jestem tu w Niemczech, Boże Narodzenie spędzamy u siostry Biga. To już piąte Święta.
Jest miło. Jemy kolację, wymieniamy się prezentami, dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Tradycyjnie. Aczkolwiek tęsknie za moją rodziną.
Kolejny raz obiecuję sobie, że zrobię to w przyszłym roku.
Teraz się nie udało, bo;
- Zacząłem nową dodatkową pracę.
- Nie byłem (nie jestem)w najlepszej formie psychicznej by o tym pomyśleć.
- Czas leci tak szybko, że gubiłem dni.
Wszystko na raz.
A tak naprawdę to żaden powyższy powód nie jest konkretną wymówką. Muszę ponownie stanąć na nogi, aczkolwiek dwie prace potrafią człowieka z nich zwalić.
Dziś ponownie jestem sam. Big do późna w pracy a ja relaksuję się wolnym dniem.
Po zjedzeniu śniadania oraz krótkiej rozmowie telefonicznej z moją przyjaciółką Olą, wybrałem się na spacer do parku. Sześć stopni na plusie. Całkiem przyjemnie. Ubrałem się ciepło i zabrałem ze sobą książkę.
Kilka dni przed Świętami skończyłem czytać ''Eine Träne hat mich gerettet' -Angele Lieb, a wczoraj wieczorem zacząłem "Dotknąć nieba" - Rochard Paul Evans.
Książką napisana prostymi słowami, mimo iż nie jest to Wiesław Myśliwski czy chociażby Mitch Albom, czyta się przyjemnie.
Historia głównego bohatera jest do przewidzenia, mało zaskakująca jednakże wzruszająca. Spacerując po parku z książką w ręku uroniłem kilka łez.
Znacie powiedzenie "Dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia"? Owe zdanie znalazło się w książce. Zaznaczyłem stronę żółtą karteczką jak mam to w zwyczaju. Książką jest pełna ciekawych przemyśleń bohatera.
Historia Alana pokazuje nam jak życie potrafi zmienić bieg w ciągu kilku chwil o 180 stopni. Nie jesteśmy pewni czy to co mamy; zdrowie, rodzinę, przyjaciół czy majątek jest nam dane na zawsze. Nie możemy być pewni czy dane nam jest "jutro". A często żyjemy tak, jak byśmy to my byli wyznacznikami ilości naszych dni, a przecież to, czego możemy być pewni to obecna chwila.
Jestem dopiero przy dziewięćdziesiątej siódmej stronie i ciężko oderwać mi się od lektury. Wprawdzie jestem człowiekiem wesołym i pozytywnie nastawionym do życia, lubię dramaturgię. Lubię gdy filmy czy książki zmuszają mnie do refleksji. Do głębokich rozważań, a w końcowym efekcie do działania.
Kiedy podczas przygody z fikcyjnymi bohaterami ich losy mnie poruszają.
Jak wspomniałem, nie wiemy czy dane nam jest jutro, co też nie ma oznaczać, że powinniśmy zamknąć się w domu i użalać się nad sowim losem. Nie!, wręcz przeciwnie. Stawiajmy sobie życiowe cele, planujemy przyszłość. Realizujmy marzenia. Kochamy tu i teraz!
Tak więc nie czekajmy z wcieleniem planów w życie dopiero od Nowego Roku, dziś jest ten najlepszy czas !
Jeśli chodzi o mnie, to muszę uświadomić sobie, że na razie jest jak jest i do póki pewnych spraw nie zmienię, muszę nauczyć się rozwijać w tych kierunkach w jakich mam możliwość w warunkach w jakich przyszło żyć.
Owszem w wieczór Wigilijny, gdy ja z Bigem spędzaliśmy czas u jego siostry, dostawałem co chwilę, zdjęcia i filmiki od mamy czy mojej siostry.
W moim domu rodzinnym byli wszyscy poza mną. Rodzeństwo ze swoją rodziną. Żony, mężowie, dzieci i Mama. Pełna chata. Na początku tego roku obiecałem sobie, że na Święta pojadę do Polski.
Odkąd jestem tu w Niemczech, Boże Narodzenie spędzamy u siostry Biga. To już piąte Święta.
Jest miło. Jemy kolację, wymieniamy się prezentami, dzielimy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. Tradycyjnie. Aczkolwiek tęsknie za moją rodziną.
Kolejny raz obiecuję sobie, że zrobię to w przyszłym roku.
Teraz się nie udało, bo;
- Zacząłem nową dodatkową pracę.
- Nie byłem (nie jestem)w najlepszej formie psychicznej by o tym pomyśleć.
- Czas leci tak szybko, że gubiłem dni.
Wszystko na raz.
A tak naprawdę to żaden powyższy powód nie jest konkretną wymówką. Muszę ponownie stanąć na nogi, aczkolwiek dwie prace potrafią człowieka z nich zwalić.
Dziś ponownie jestem sam. Big do późna w pracy a ja relaksuję się wolnym dniem.
Po zjedzeniu śniadania oraz krótkiej rozmowie telefonicznej z moją przyjaciółką Olą, wybrałem się na spacer do parku. Sześć stopni na plusie. Całkiem przyjemnie. Ubrałem się ciepło i zabrałem ze sobą książkę.
Kilka dni przed Świętami skończyłem czytać ''Eine Träne hat mich gerettet' -Angele Lieb, a wczoraj wieczorem zacząłem "Dotknąć nieba" - Rochard Paul Evans.
Książką napisana prostymi słowami, mimo iż nie jest to Wiesław Myśliwski czy chociażby Mitch Albom, czyta się przyjemnie.
Historia głównego bohatera jest do przewidzenia, mało zaskakująca jednakże wzruszająca. Spacerując po parku z książką w ręku uroniłem kilka łez.
Znacie powiedzenie "Dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia"? Owe zdanie znalazło się w książce. Zaznaczyłem stronę żółtą karteczką jak mam to w zwyczaju. Książką jest pełna ciekawych przemyśleń bohatera.
Historia Alana pokazuje nam jak życie potrafi zmienić bieg w ciągu kilku chwil o 180 stopni. Nie jesteśmy pewni czy to co mamy; zdrowie, rodzinę, przyjaciół czy majątek jest nam dane na zawsze. Nie możemy być pewni czy dane nam jest "jutro". A często żyjemy tak, jak byśmy to my byli wyznacznikami ilości naszych dni, a przecież to, czego możemy być pewni to obecna chwila.
Jestem dopiero przy dziewięćdziesiątej siódmej stronie i ciężko oderwać mi się od lektury. Wprawdzie jestem człowiekiem wesołym i pozytywnie nastawionym do życia, lubię dramaturgię. Lubię gdy filmy czy książki zmuszają mnie do refleksji. Do głębokich rozważań, a w końcowym efekcie do działania.
Kiedy podczas przygody z fikcyjnymi bohaterami ich losy mnie poruszają.
Jak wspomniałem, nie wiemy czy dane nam jest jutro, co też nie ma oznaczać, że powinniśmy zamknąć się w domu i użalać się nad sowim losem. Nie!, wręcz przeciwnie. Stawiajmy sobie życiowe cele, planujemy przyszłość. Realizujmy marzenia. Kochamy tu i teraz!
Tak więc nie czekajmy z wcieleniem planów w życie dopiero od Nowego Roku, dziś jest ten najlepszy czas !
Jeśli chodzi o mnie, to muszę uświadomić sobie, że na razie jest jak jest i do póki pewnych spraw nie zmienię, muszę nauczyć się rozwijać w tych kierunkach w jakich mam możliwość w warunkach w jakich przyszło żyć.
To cieszę się, że było miło. Skoro tęsknisz za rodziną, to w końcu musisz się tam wybrać. Ale rozumiem szybkość czasu. Grudzień zawsze zlatuje jak z bicza, a wydaje się, że przed grudniem będzie zawsze prawie cały miesiąc zapasu do świąt :D
OdpowiedzUsuńPlany noworoczne najlepiej zaczynać już przed. Wtedy jest już energia i nowa codzienność od pierwszego dnia roku :D
Zgadzam się co do postanowień Nowo Rocznych, lepiej zacząć wcześniej :)
UsuńNiby to oczywiste, że jutro może nas nie być, ale czy ktokolwiek żyje, jakby go jutro miało nie być? No jednak nie, bo nie rozwalamy całej zaoszczędzonej kasy, bo za tydz. może nas już nie być. Nie odwiedzamy znajomych masowo, bo jutro... Mimo tego na święta nie zjechałeś, a plan był.
OdpowiedzUsuńDodatkowa praca. A to z pierwszej nie starcza kasy, pazerność, problem zagospodarowania czasu wolnego, po co druga praca?
Myślę, że błędnie rozumiesz "jutro może nas nie być" Nie chodzi o to, by rzucić wszystko i żyć jak pustelnik.
UsuńBardziej chodzi o to, że by nasze plany zacząć dziś realizować. Nie odkładaj planów, marzeń na później.
Polecam Ci książkę ŻYCIE WEDŁUG STOIKÓW.
Żyj tu i teraz :)
A co do pracy;
Praca dodatkowa ma pomóc mi w porzuceniu starej i zacząć nowego etapu w moim rozwoju zawodowego.
Moja praca gówna, nie daje mi satysfakcji i nie mam na myśli pieniędzy, gdyż to nie jest mój wykładnik.
Odwiedzam, jak już wspominałam , od jakiegoś czasu , pana pisanie, przy okazji odnośniki podrzucone a dziś dotarło do mnie coś nieuświadomionego wcześniej a jest tym getto. Ja jestem wolna. Wolna dlatego ,że jestem kobietą bez żadnych określeń dodatkowych. Tutaj, pomiędzy pana i podobnie zdeklarowanych, czuję się jak w klatce zamykanej od środka a kluczem do tej trumny był wczoraj otworzony jakiś odnośnik w którym panowie byli przedstawieni li tylko jako obiekty seksualne i nic więcej. Przypomniałam sobie czas zniewolenia i dominacji nade mną złych ludzi ale to byli obcy ludzie. Tutaj poczułam zniewolenie dokonywane przez samych zniewolonych...może się mylę ...nie wiem....takie mam odczucie, dziś, teraz, tutaj , nim słońce wstało.
OdpowiedzUsuńWschód słońca :) coś pięknego.
UsuńJa niestety z powodu mojej pracy przesypiam ten etap dnia, więc bardzo Ci zazdroszczę tego widoku.
Uwielbiam wschód słońca bardzie niż zachód :)
Wiesz masz po części rację. Myślę, że wiele osób czuje się, czy tej jest zniewolonych.
Jeśli ty (mówmy sobie na TY, nie Pan czy Pani) jesteś całkowicie wolna to cieszy mnie ten fakt :)
...jeśli panu tak wygodniej, proszę używać formy na "ty". Dla mnie jest to nie do przyjęcia więc pozostanę przy swoim. Powtórzę za Młynarskim, że czasem trzeba beczkę soli z kimś zjeść by przejść na ty ale ...jak mawiała babcia mojej kochanki, ludzie się zepsili. Wschód słońca powiada pan...wschód słońca...ileż to razy wstajemy i upadamy....
OdpowiedzUsuńHallo Oskar masz racje ja tez prubuje tak zyc i robic wszystko co się uda i nic odszuwac na puznij bo nie wiem co bedzie puzniej i jaki los nasz czeka . Dlatego teraz zyc a nie pózniej . Zyczem wspaniałego Sylwestra oraz dobrego przejscia na nowy Rok . Pozdrawiam serdecznie Stani
OdpowiedzUsuńStani dziękuję i wszystkiego dobrego :)
UsuńPrzyszło mi na myśl, w kontekście kolędy jaką miałam okazję przeżyć, jak trudno jest , jak trudno bywa, szukając kogoś do polemiki, nie znajdując, nie ciskać gromami a uznać ,że ludzie nie są wszyscy takimi jacy nam są w danej chwili do szczęścia potrzebni. Tak był dzisiejszy ksiądz . Kompletnie do niczego w tym czego ja bym chciała ...dla mnie nie ale przecież , być może taki właśnie jest potrzebny komuś kto bardziej go potrzebuje. Łatwo by było rzucać gromy ale przecież nie jestem pępkiem świata chociaż jestem najważniejsza dla Niego...
OdpowiedzUsuńCzemu u pana to piszę... może pan będzie wiedział, dla mnie to nie jest ważne.
Piękne przemyślenia .
UsuńTo jest własnie sedna, gdy oczekujemy od kogoś by był taki jakim my byśmy go widzieli. Pięknie to Pani ujęła.
Dziękuję za ten wpis.
Czemu na zdjęciach u pana są nieodziani panowie ? Najciekawsze jest zawsze to co ukryte , to u nas , kobiet a panowie mają inne podejście ?
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach jestem ja.
UsuńMy facecie jesteśmy bardziej wzrokowcami.
Jestem jakaś nietutejsza bo nie przyszło mi do głowy ,że na zdjęciach może być pan a może jednak nie pan bo może "pani" wszak to my , tak mówią, kobiety, lubimy się wdzięczyć do kamery. No tak ale może pan się nie wdzięczył a wołał ale o co ...czego pan przyzywa zdjęciami. Mojego byłego alfonsa by wykorzystał to co na zdjęciach, nie biorąc kompletnie pod uwagę co wewnątrz ... Jak pięknie ,że jesteśmy z innych , całkiem odmiennych światów. Czegoś dowiaduję się o tych , których nie znam, dziękuję. Moje zdjęcia, takie jak pana, bez twarzy, pewnie krążą jeszcze gdzieś w sieci, niczym zużyte reklamówki po zakupach noszone wiatrem przez ciemne ulice smutnych miast.Z wszystkich pana zdjęć te z butami , moim zdaniem coś mówią. Reszta to tylko ...sam pan wie. (uprzedzam pretensje-to moje prywatne oceny i domniemania )
OdpowiedzUsuńNie lubię wykorzystywać cudzych zdjęć.Stąd też pomysł na umieszczanie siebie samego. Jestem więc twórcą tekstów i zdjęć.
UsuńBloga prezentuje przede wszystkim tekst, a następnie dopasowuję zdjęcie. Chronię swoją prywatność, stąd też postać bez twarzy. Zdjęcia moje nie są erotyczne, są subtelne. Pokazują to co można zobaczyć w codziennym życiu.
Przykro mi z powodu Pani sytuacji ze zdjęciami.
…ze zdjęciami… no tak, mogłam niczym wiele celebrytek , zarobić na kilka par firmowych butów, gdyby odpowiednio moje zdjęcia wykorzystać jednak nie czuję z tego powodu jakiegoś dyskomfortu. Co może wydać się dewiacją, miałam z tego powodu sporą przyjemność. Zdarzyło mi się próbować budować jakąś relację z panią policjantką … o zgrozo, babrzącą się w świecie bardzo prostych zasad. Ze smutkiem pokazała mi kiedyś moje , niepoznane przez nią , zdjęcia z komentarzem. :”popatrz, dlaczego tak doskonałe ciało nie znalazło się w galeriach na eksponowanych miejscach a w takiej norze”. Łatwą jest , droga prosta do celu… łatwą a może najtrudniejszą i dlatego kluczymy, kluczymy, kluczymy… tak jak ja , pan… wiele innych postaci… Za oknem śnieg i królowa śniegu okrywa się płatkami ale z rąk kapią krwawe łzy i z kolan, i ramion i nie da się ukryć bólu chociaż ktoś powie ,że piękny to biało-czerwony obraz pewnego kraju… Jeśli nikt nie powie, warto go stworzyć , dla … zdziwienia.
OdpowiedzUsuń