Już wystarczy
Zdjęcie: Opracowanie własne, zakaz kopiowania |
To był spacer jak każdy inny. Nagle zamiast słońca pojawiły się ciemne chmury, deszcz i wiatr.
Do domu wracać nam się nie chciało. Schowaliśmy się po drzewem. Park opustoszał.
I cóż, pocałowałem go, on mnie.
Objął mnie w pasie, ja złapałem go za pośladki i przycisnąłem do siebie. Zorientował się jak bardzo mi się to podoba. Całowaliśmy się z jeszcze większym pożądaniem. Nasze ręce były wszędzie, pod ubraniami. Przestał mnie całować, spojrzał, i wiedziałem czego chcę. Pocałowałem go i dałem sygnał, że może.
Spodnie i tak rozpiął mi wcześniej. To była chwila, nie chciałem by dokończył... bo sam nie chciałem skończyć. Wstał i po wymianie spojrzeń, wiedziałem że moja kolej.
Doprowadzasz mnie do szaleństwa powiedział, gdy staliśmy już twarzą w twarz.
***
Siedzę przy biurku w sypialni. Miałem iść na spacer z książką, ale zaczął padać deszcz, nawet lekka burza się zebrała. Dokładnie taka sama jak wtedy, gdy Marvin powiedział, że mnie kocha. Powiedział to, a swoimi brązowymi oczami wpatrzony był w moje szaroniebieskie.
Patrzyłem. Nie odpowiadałem, nie mogłem, nie potrafiłem, nie chciałem.
Nie musisz mówić, albo powiedz, albo nie mów. Powiesz kiedy będziesz gotowy, tak będzie prawdziwie, wciąż patrząc wypowiedział te słowa. Milczałem, bo cóż mogłem zrobić. Ale w jego oczy wciąż patrzyłem i wiem, że chciałby to usłyszeć. Któż by nie chciał. Każdy by chciał. Powiedzieć i dostać również taki zwrot słów. Ale nie potrafiłem. Zauroczony byłem, nawet mu to powiedziałem. Dwa razy. Jestem tobą zauroczony, tak to brzmiało, ale czy kochałem? Nie wiem.
Ostatnio mniej wiem o sobie, niż wypada wiedzieć. Jakaś niewiedza u mnie zagościła. Obojętność też. Ale nadal siadywaliśmy na ławce z nogami podkulonymi i trzymaliśmy się za ręce.
Mój stoicki sposób myślenia, wymknął się z pod kontroli. Totalnie zobojętniałem na wszystko.
Robert mówi, że mnie nie poznaje. Nie wiesz co zrobić dalej? Pytał. No nie wiem, odpowiadałem. Żyłem chwilą. A on znowu się dziwił, radził, żebym pomyślał co z tym dalej, co z przyszłością. A ja nie wiem, tak mu odpowiadałem. Bo skąd mogłem wiedzieć? Jak człowiek po trzydziestce, to może już tylko śmierć w planach, śmiałem się ironicznie.
Jeszcze kilka dnia temu spotkania z Marvinem przyprawiały mnie o dreszcze i podniecenie. Ochy i achy... coś się działo. Fajny chłopak, przystojny, miły, zabawny. No ale potem, gdy już dostałem, co chciałem, wróciła codzienność.
Kiedy przypomniałem sobie, że poza flirtem mam sprawy codzienne, które raczej nie powinny czekać, to i jakoś te ochy i achy zmalały.
I nagle jakby zaczął mi przeszkadzać, bo zaczął czegoś oczekiwać. No wiesz Oskar, już miesiąc się znamy, powtarzał. Mówił, że nawet myślał o wspólnym mieszkaniu. Tylko jak to zrobić skoro oboje kogoś mamy? Pytał retorycznie.
A mnie te jego oczekiwania, sugestie zaczynały jakby przeszkadzać. Bo niby jak może, jakim prawem może czegoś ode mnie oczekiwać?
Przesiadywaliśmy częściej na tej ławce, dłużej. Rozmawiając, często całując się, a najczęściej patrząc na siebie. Tak romantycznie.
No fakt, pobudził coś we mnie, aczkolwiek mój system obronny się uruchomił, broniąc mnie przed tym uczuciem, niczym system odpornościowy broni organizm przed bakteriami.
Nie powiem, że nie wyobrażałem nas sobie razem. Nawet w myślach robiłem tabelki, co on mi daje, czego Big już nie i na odwrót. Jakby ważąc "za i przeciw".
A po takich spacerach wracałem do domu. Na nasze czwarte piętro. Czasem byłem w domu przed Bigem, a ostatnio kilka razy on był pierwszy.
Czy coś podejrzewał, nie wiem, nie wydaje mi się. Nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak. A może dawał, tylko nie chciałem dostrzec tych znaków. Może tak jest łatwiej? Udawać, że się nie widzi. To sprawia wrażenie, jakby TEGO nie było, a jak TEGO nie ma, to nie ma o czym rozmawiać.
Stałem się jednym z tych, którymi gardziłem. Nie rozumiałem i nawet nie próbowałem zrozumieć. Bo niby jak można iść do innego, gdy ma się do kogo iść.
Powinien odejść z mojego życia, już wystarczy. To miała być tylko chwila zapomnienia. Niby miejsce dla niego było. Ale czułem się pusty, apatyczny, inny. Wolałbym go już stracić, a on nagle poczuł potrzebę bycia. Nawet zaczął się rozpychać, chciał walczyć o byt w moim życiu.
Jakby to mu się należało. Zwłaszcza po tej sytuacji w parku, gdy zaczął padać deszcz.
Sprezentował mi wszystko... noo, prawie wszystko. Doprowadzasz mnie do szaleństwa, mówił.
On mnie też, ale ... co z tego.
Chciałbym go stracić już. Natychmiast. Czasem nawet traciłem na dzień czy dwa, bo nie zawsze mogliśmy się spotkać, ale powracał. To nie jest czas dla nas, nie teraz. Powinniśmy spotkać się później. Tyle, że co to znaczy? Powinniśmy spotkać się później? Kiedy jest to później?
Przeznaczenie jakby się pospieszyło. A może jest opcja, by poczekało?
Idź z mojego życia mówiłem w myślach, trzymając go za ręce.
Oskar ty się zakochałeś, czy może to zauroczenie?. Twoja historia jest ciekawa bardzo realistyczna. Nie będę nikogo oceniał czy dobrze - czy źle, bo jest bardzo łatwo komuś łatkę przykleić nie znając całej prawdy, która pewnie leży gdzieś pośrodku.
OdpowiedzUsuńNo... znów mi się podobało, fajnie piszesz i oto chodzi! pozdro :)
hmm miłość... być może zbyt mocne słowo. Zauroczenie na pewno!
UsuńPięknie to opisujesz powinieneś wydać ksiazke
UsuńDziękuje .
UsuńCoś robię w tym kierunku, aczkolwiek aż głupio mi o tym wspominać bo to trwa i trwa ...
Super wciągające a co do miłości czy zauroczenia ciesz się tym co masz nigdy nic nie wiadomo i nie wybiegaj w przyszłość żyj dniem dzisiejszym inaczej życie Ci upłynie szybko a Ty go nie zakosztujesz wo gule
OdpowiedzUsuńTak powinno być ale w praktyce bywa różnie , tymczasem cieszę się tym co mam
UsuńMam mieszane uczucia po przeczytaniu tego wpisu. Chyba bardziej nie rozumiem, niż rozumiem.
OdpowiedzUsuńMusiałbyś przeczytać trzy poprzednie wpisy
UsuńJEDEN RUCH 1,2 i 3
😊
Dawno mnie nie było,a le widzę, że dzieje się u Ciebie i to bardzo. hmmm? Mówisz zauroczenie? Zauroczenie bez problemu można porównać do tanich perfum, ich zapach jest intensywny, ale szybko się ulatnia - dalej twierdzisz że to tylko zauroczenie :p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cieplutko ;)
Nie odpowiem ....
Usuńale pozdrawiam ciepło ☺️
Witaj,
OdpowiedzUsuńOstatnio ponownie zabrałem się za czytanie twojego bloga. Tzn nadrabiam straty i trafiłem na ten wpis.
Bardzo smutny wpis. Bardzo. Wiem, że to już za tobą ale ty pokazałeś w bardzo ciekawy sposób romans, nie taki jaki my wszyscy znamy. Okazuje się, że zdradzając samemu można być ofiarą. Zdrada nie ejst fajna, ale coś cię do tego przyciągnęło. Nie zabardzo piszesz co, można tylko coś wywnioskować.
Co jeszcze chciałem podkreślić to twoj sposób pisania. Ten tekst jest piękny. Porpostu piękny, jak poezja.
Stefan!!!!